Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 29 września 2016

Pieskowa Skała i Maczuga Herkulesa

Polecam dziś zajrzeć do jednego z najlepiej zachowanych zamków na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej -  zamku w Pieskowej Skale.

Gotycki zamek, którego początki sięgają czasów Łokietka odkrywa ciekawą historię tego rejonu.




Na zamku znajduje się piękny taras widokowy, z którego roztacza się ciekawa panorama okolicy oraz ogrodów zamkowych, które o dziwo są niedostępne do zwiedzania.  Zamek ten jako obronny zbudowano na zboczu skały, stąd w zasadzie jedynie od wschodniej strony można do niego wejść.
 Osobiście urzekł mnie dwupiętrowy arkadowy dziedziniec, wzorowany na wawelskim. Na krużgankach widać 21 twarzy (zwane maszkarony) ludzkich i zwierzęcych.

Zwiedzanie wnętrza zamku obejmuje 4 sale, w których urządzono muzeum, prezentujące malarstwo, rzeźby i meble. Sale te wyglądają jak żywcem wyjęte z XVIII w. zwłaszcza ogromne francuskie łoże i gobeliny na ścianach. Sale urządzone są chronologicznie, pierwsza dotyczy zbiorów średniowiecznych, kończąc na XIX w.  Bilety wstępu można kupić na wybrane atrakcje, ale lepiej opłaca się kupić na całość (18 zł i 11 zł, a taniej bilet rodzinny 38 zł).

Uwaga! Zamek czynny jest w niedziele i soboty bardzo krótko, bo tylko do 16-tej godziny.


Nie polecam natomiast korzystania z restauracji urządzonej w jednym z bastionów, ceny zabójcze, a potrawy im zdecydowanie nie odpowiadają.



 Lepiej rozbić się na kocu w  pobliżu zamku na łączce przy legendarnej maczudze Herkulesa, która według podań strzeże zamku przez ręką nieprzyjaciół.
zamek zdobyty …ciupagą!
Zresztą widać, że większość turystów robi tam przystanek. Ta najbardziej osobliwa krasowa skała na terenie parku ojcowskiego o wysokości około 25 metrów rzeczywiście kształtem przypomina maczugę, wygląda jakby jakiś olbrzym zostawił tutaj na chwilę swoją maczugę :-) i zaraz po nią wróci. Pierwszy raz zdobyto ją w 1933r. - dokonał tego K. Witek z Katowic i na pamiątkę wbił na jej czubku metalowy krzyż, który stoi do dziś.



niegrzecznych może spotkać zasłużona kara...
Wokół zamku rozciąga się przepiękny park z mnóstwem wielorakich kształtów i wielkością skałek wapiennych. W ładną pogodę trudno odmówić sobie spacerku, zwłaszcza, że chłopaki aż palili się do wspinaczki na mniejsze skałki.
W ten oto sposób minął nam fajny dzionek, ale nie zdążyliśmy już zerknąć na inne bardzo bliskie atrakcje, lecz nic straconego, zostawiamy je na następny raz. Zresztą już obiecaliśmy JD podbój Ojcowa i musimy dotrzymać słowa :-)

środa, 28 września 2016

Podróże w czasie: PRL w Rudzie Śląskiej

wejście - zdjęcie ze stronki muzeum
Trzy lata temu dałam się namówić na spontaniczny wypad w niedzielne popołudnie z mamą, synem i chrześnicą do Rudy Śląskiej, gdzie wówczas dość świeżą inwestycją było nowo powstałe muzeum PRL-u. Obecnie prężnie się rozwija i zamierzam znów tam zajrzeć, gdyż widzę na stronce kolejne zmiany wystawy.

Muzeum prowadzi i stworzyła Fundacja Epoki Minionej. Odwiedziło je już wielu znanych ludzi w tym była pierwsza dama : Jolanta Kwaśniewska.
Muzeum tworzy  kilka sal na niewielkim obszarze oraz podwórze, aczkolwiek urządzone z pomysłem i świetnie oddające klimat tamtych lat.

zdjęcie ze stronki muzeum - biuro I sekretarza
Część muzeum mieści się pod dachem, a część na wolnym powietrzu, stąd przyda się dobra pogoda.

Zaczynamy od podwórza. Jeśli kiedykolwiek zastanawiało Was gdzie podziały się te wszystkie zdemontowane pomniki z tamtej doby to tu w "parku pomników" poznacie odpowiedź. Kilkadziesiąt kamiennych i metalowych upamiętniaczy "wielkich" ludzi i wielkich czynów dla idei tamtych dni stoi tutaj sobie na zasłużonej emeryturze. Pamiętacie tych wielkich żołnierzy, głowy Lenina, ogromne orły...

kapsuła czasu - zdjęcie ze stronki muzeum
    Przed wejściem do sal możemy również powspominać królów i królowe szos minionej epoki. Warszawa, trabant, czy duży fiat to tylko nieliczne egzemplarze zdobiące podwórze muzeum, znajdziecie tutaj też takie perełki jak stare motory junak, WS-ki, osy, auta: moskwicz, mikrus, syrenki milicyjne czy żuka strażaka i pojazdy militarne, w tym czołgi..

Oczywiście nie mogło zabraknąć budek granicznych strażników i ogromnego baneru "witamy przodowników pracy" nad wejściem.

niestety do wnętrza nie można wchodzić

Kasa została umieszczona w sali urządzonej jak wnętrze sklepu z doby mocno zaawansowanego PRL - poza biletami tylko ocet i musztarda…hehe. Owczasne wagi szalkowe na odważniki, kartki na towary limitowane, liczydło zamiast kasy fiskalnej….

Blanka w służbie ojczyźnie….hihi
W tzw. kapsule czasu - kolejnej sali, organizowana jest zazwyczaj wystawa obrazująca jak wyglądało wnętrze mieszkania przeciętnego zjadacza chleba w tym czasie. Jak widzę na zdjęciach muzeum jest to wystawa co roku zmieniana i pokazuje inną dekadę PRL-u. Obecnie widzę, że są to chyba lata 80-te, które już co nieco pamiętam. Najbardziej interesowało to moje dzieci, które nie umiały uwierzyć, że w moim dzieciństwie było tak skromnie.


Kolejna sala to biuro jakiegoś wysoko postawionego dygnitarza, chyba pierwszego sekretarza. Oczywiście musowo na ścianie portret przywódcy, orzeł i godło jak należy, a zaraz za nimi wszystkie chwytliwe hasła indoktrynujące PRL-u. Na meblach proporczyki i puchary za osiągnięcia dla propagandy…hihi - większość oczywiście z kryształu.
strażnicy czuwają by nikt nielegalnie nie przekroczył progów muzeum

Kolejne większe hale wypełniają plakaty wzniecające ludzi pracy do czynu dla dobra Republiki Ludowej, równości  i braterstwa, ogrom sprzętu RTV będących szczytem techniki tamtej epoki, radi, telewizorów tranzystorowych i gramofonów…pralek frani itp.

Centralnym punktem jest oczywiście podpora krzewienia propagandy, eee tzn. kultury  - Kino "Uciecha" w którym możemy zobaczyć kilka filmów dokumentalnych i powspominać lub poznać irracjonalizm rządzący wówczas w kraju.

Jeśli chcecie - zabierzcie ze sobą koniecznie rodziców (dziadków)- zdecydowanie wystawy pobudzą ich do opowiedzenia kilku ciekawych historyjek ze swojej młodości dotyczących czasów komunizmu. Dla nich zresztą będzie to podróż sentymentalna, podczas której będą mogli przekazać coś wnukom. Dziadek może powspomina junaka składanego w garażu, a babcia opowie jak z dziadkiem musieli ukrywać swój związek przed nauczycielami.

Na środku placu stoi dawny kiosk "Ruch", wprawdzie nie czynny, ale oferujący towary prasowe z minionej epoki.

Bilety nie drogie, muzeum przyjazne osobom niepełnosprawnym i dzieciom.

Dojazd nie koniecznie prosty: ul. Zajęcza 42, Ruda Śl. Polecam sprawdzić lub wziąć nawigację.

Stronka, z której pochodzą zdjęcia wystawy: http://www.muzeumprl-u.pl

Kilka lat temu brak również było w pobliżu jakiegoś punktu gastronomicznego.

Czas zwiedzania około 2 godzin.

W razie nie wyczerpania energii i czasu polecam w Rudzie Śląskiej aquapark.
















wtorek, 27 września 2016

Palmy w środku zimy? mamut w środku miasta? to nasze Gliwice...

Najciemniej pod latarnią mawiają i mają rację. Często poszukujemy ciekawych atrakcji gdzieś daleko od domu nie wiedząc nawet, lub bagatelizując fantastyczne rzeczy jakie mamy tuż pod nosem.
Mam wrażenie, że tak właśnie jest z naszą gliwicką Palmiarnią.
Wszyscy goście z daleka witający w naszych stronach po zobaczeniu tego egzotycznego pawilonu przyznają, że naprawdę niezłą perełkę tu mamy, a my? Kto z Was ostatnio był w Palmiarni? Pyskowiczanie zapytani o to w większości stwierdzili, że byli tam jakieś 10 lat temu albo wcale….

A tymczasem Palmiarnia ma się świetnie, zwłaszcza po ostatnim remoncie. Najlepszą porą na jej odwiedziny jest taka pora dnia, gdy na dworze jest już ciemno, wnętrze pawilonów jest wówczas pięknie oświetlone, dając tajemniczy i romantyczny nastrój.

Elegancka szatnia, czyste ubikacje, ciekawy sklep z pamiątkami i klimatyczna kawiarenka na samej górze?  - standard naprawdę znakomity jak za tak niską cenę biletu.

Jeśli wybieracie się na zwiedzanie z dziećmi zapytajcie koniecznie w kasie o takie druki z zagadkami do rozwiązania dla dzieci - dzięki temu będą uważniej słuchać.

Wiecie jak rośnie cynamon? a jak wygląda drzewo figowe, czy choćby ulubione palmy bananowe? Znacie drapieżne rośliny polujące na owady? A może chcecie zobaczyć kopiec mrówek i dowiedzieć się co też robią one przez cały pracowity dzień? Widzieliście kaktusy przypominające łudząco kamienie, a kaktusowy "fotel teściowej"? Skąd bierze się pieprz i wiele innych ciekawostek możesz właśnie tutaj poznać i przekazać potomkom.
Palmiarnię zamieszkuje też kilka gatunków "egzotycznych" i nie tylko zwierzaków w tym legwan, papugi, wiewiórka i węże dopełniających egzotyki tegoż miejsca.

Nowy pawilon akwarystyczny jest po prostu rewelacyjny. Kilka dużych akwariów prezentuje środowisko tropikalnych rzek jak i rodzimych strumieni. Fantastyczne jest ogromne na całą ścianę akwarium dochodzące do sufitu, na który kawałek zachodzi, pozwalając np. zobaczyć brzuch płaszczki.

Na końcu wycieczki czeka nagroda - pyszne deserki i kawa w tamtejszej kawiarence, której taras wychodzi na Park Chopina.
Nie zapomnijcie przed wyjściem odpowiedzieć na zagadki powieszone na blaszanych tabliczkach na patio za kasami, odpowiedzi można sprawdzić odkrywając tabliczkę.

W ładną pogodę koniecznie pospacerujcie po Parku Chopina, przyjemna fontanna, pomniki przyrody, rzeźby na drzewach i urocze ścieżki umilą spacer, a i plac zabaw oraz siłownia na świeżym powietrzu powinna zapewnić dawkę zdrowego ruchu.

zdjęcie z portalu: ruszaj w drogę
Nadal głodni wrażeń? A może zajrzeć do Zamku Piastowskiego (wariant z dziećmi) lub Willi Caro (wariant bez dzieci, moje bynajmniej mówią wprost: nuda). To już nie te same nudne muzea, jakie do niedawna należało zwiedzać w kapciach…Muzeum Piastowskie polecam szczerze. Wystawy dopracowane, ładnie zaprezentowane, poukładane chronologicznie od czasów prahistorii (parter) do PRL-u (ostatnie piętro). Moje pociechy zawsze zaczynają od szkieletu Mamuta, który wykopano w Pyskowicach, a w geopunkcie w tym miasteczku znajduje się jego realistycznych rozmiarów figura.
Na ich uwagę może liczyć też średniowieczny rycerz prezentujący soją zbroję, szereg armat i oręża, a także makieta zamku z dawnych czasów i murów obronnych Gliwic. Jak dla mnie najwięcej emocji budzi piętro obrazujące dawną Polskę, wnętrze chłopskiej chaty, czy eksponaty dot.  PRL-owskiej propagandy.

Muszę w tym miejscu zachęcić do oglądnięcia z dziećmi spektaklu, jaki właśnie na bazie wydarzeń historii tego miasta stworzono pt: "chłopiec z Gliwic". Początkowo darmowo wystawiany w Willi Caro podbił szybko serca młodych widzów, obecnie na szerszą skalę grają go w GTM (teatr muzyczny), nie wiem czy bilety są odpłatne, ale jeśli nawet to nie dużo, a spektakl dla dzieci do lat 10 polecam.








niedziela, 25 września 2016

ekonomiczna wycieczka na niedzielne popołudnie

Od małego dobrze znam przysłowie: "jak nie ma miedzi to dupa siedzi…" ale się z nim nie zgadzam.
Uważam, że można zaplanować tani wypad z rodziną, tak aby przyjemnie spędzić czas i nie narażać się na duże koszty.






Staś testuje dirt park


Oto moja propozycja na ładną pogodę.
kaczki 
Wyjeżdżamy około 10:00 i zabieramy ze sobą koc piknikowy i smakołyki na śniadanie. Park Szwajcaria w Gliwicach (okolice ul. Łabędzkiej) zaprasza na śniadanie i nie tylko!

Można zażyć sportu - zabrać rolki, rowery dzieciakom, paletki itp..
każdy może się poruszać
Na miejscu zastaniecie dużo zieleni, bardzo fajne uliczki rowerowo-rolkowe bez jednej nierówności oraz dla starszych pociech "dirt" park - rowerowy tor przeszkód. Kilkanaście muld z ziemi oraz skocznie na wzniesieniu. Trasa rowerowa dość ekstremalna, ale młodzież potrzebuje się wyszaleć, a tu przynajmniej jest bezpiecznie. Na rowery typy BMX lub inny terenowy (to się chyba zwie MTB) - super sprawa. Pamiętajcie jednak o kaskach, mogą uratować życie.


Dla mniejszych dzieci polecam plac zabaw oraz tyrolkę - około 10 metrową, dość łagodną. W samym centrum tego niewielkiego parku znajduje się ładnie urządzone oczko wodne - staw, przedzielone uroczym mosteczkiem. Na terenie tego zalewu mieszka kilkadziesiąt kaczuszek, czekających ochoczo na okruszki chleba. Przepięknie wyglądają także lilie wodne w okresie kwitnięcia.
Niewielki rozmiar parku może być zaletą bo widzimy pociechy jak na dłoni.

A może w tym czasie rodzice wykonają krótki trening, bieganie czy nordic walking?

tyrolka bez kolejek dzieciaków? Hurra
Dla rodziców planowano urządzić siłownię na świeżym powietrzu, ale skończyło się na dwóch sprzętach. Zatem reszta treningu pozostaje niestety we własnym zakresie. Jeśli jednak tylko chcemy się poruszać  - terenu do gry w piłkę, czy badmintona nie brakuje. Ponieważ kilka drzew jest dość sporych rozmiarów gra w chowanego czy berka z dziećmi tez będzie fajnym zajęciem.

"posprzątaj po swoim psie - jeśli masz gdzie"
Staś ma swój ulubiony deser

Jeśli macie czworonoga - koniecznie go zabierzcie. Pamiętano i o tych członkach rodziny. Przy wejściu znajduje się bowiem skrzyneczka z woreczkami na psie odchody - jakby kto zapomniał i szereg śmietników na te cuda na terenie całego parku.


W drodze powrotnej - jak dla mnie - koniecznym jest przystanek w lodziarni KLAPEC w Łabędach przy przejeździe kolejowym. Pyszne deserki, wymyślne smaki lodów (kołocz weselny, czekolada gorzka z chili, piwne, fasolowe, tradycyjne także) świetne ciasta i kawka pokrzepi każdego.


Jeśli macie jeszcze troszkę czasu polecam zaglądnąć na Gliwicką Marinę na ul. Portową, może uda Wam się trafić akurat na czas, gdy statki wycieczkowe wypływają lub towarowe, wówczas można zobaczyć ciekawy proces śluzowania.

tu nie wolno liczyć kalorii
Jeśli macie blisko z Waszego miejsca zamieszkania polecam odwiedzi te miejsca na rowerze.



















środa, 21 września 2016

Na safari ciuchcią …tylko w Ostrawie

Nie długo potrwało, aż wróciliśmy znów do Ostrawy. Z powodu bliskiej odległości, dobrych cen i znakomitej organizacji atrakcji jest to obecnie jedno z moich ulubionych miast.

Tym razem na celowniku mieliśmy tamtejsze zoo i zamek.




Ponieważ niestety nie należymy do entuzjastów wczesnego wstawania na miejscu byliśmy około 12, co nie jest najlepszym pomysłem z uwagi na pełen parking o tej porze. Polecam wyjazd nieco wcześniej, bo potem trzeba szukać długo miejsca. W końcu się udało. Kolejek przy kasach nie ma zbyt dużych. Ceny biletu są bardzo przystępne.


Ogród zoologiczny jest bardzo duży, za radą przyjaciół rozpoczęliśmy zwiedzanie "od końca" w przeciwnym kierunku i to było dobre posunięcie, bowiem nie tylko mniejszy ruch, ale okazało się, że najciekawsze okazy są na końcu trasy, gdzie czasem z uwagi na czas czy zmęczenie się nie dociera.

To co wyróżnia to zoo od innych to znajdujące się w samym sercu safari, na które jedzie się ciuchcią, za niewielką dodatkową opłatą. Wrażenia są super. Oto obok nas biegają sobie niemal na wolności zwierzęta żyjące dziko w Afryce, Indiach czy Ameryce Pd. Ciuchcia przejeżdża do poszczególnych rejonów przez automatyczne bramy uniemożliwiające zwierzynie ucieczkę.




Bardzo wesoło było też w mini zoo. Jego mieszkańcami były głównie sprytne kozy, ograbiające zwiedzających ze smakołyków oraz króliki. Tutaj było dozwolone karmienie, o czym kozy chyba wiedziały bo wręcz napadały wszystkich zwiedzających na wejściu i biły się o  ich uwagę.

W każdej części zoo znajdziemy fajne place zabaw,  figury zwierzaków  do których można wejść, idealne na wykonanie fajnej fotki: kangur udostępniający swoją torbę, czy mrówki giganty lub hipcio z otwartą paszczą.

Nie brakuje także rozrywek komercyjnych typu dmuchańce, baseny z kulkami czy z łódkami, popcorn, lody i wata cukrowa :-))

Nowością dla nas były ogromne klatki dla ptaków, do których można było wejść i podziwiać egzotyczne ptaki z bliska, słuchać ich śpiewu, patrzeć jak latają i …uważać na białe bomby.


Bardzo ciekawym projektem było cmentarzysko gatunków wymarłych, np. ptaka DODO. Kilka głazów upamiętnia gatunki, które zniknęły z mapy fauny świata.  Do refleksji skłania pytanie wyryte na tablicy nad tym obiektem: "kto będzie następny?"…



Jak na zoo przystało spotkamy tu wszystkie egzotyczne gatunki: lwy, tygrysy, żyrafy, słonie, hipcie itp. szkoda się tu rozpisywać o zwyczajowych mieszkańcach zoo.


Cały obiekt dość zadbany, choć nie wszystkie domostwa zwierząt są estetyczne, niektóre jeszcze zajmują stare brzydkie klatki, jednak większość jest już odnowiona, za szkłem zamiast klatek i pięknie urządzone otoczenie, wodospady, skalniaki, moteczki etc. Widać tu także dobrą organizację Czechów: co jakiś czas ubikacje, punkty gastronomiczne, wysepki na odpoczynek z ławeczkami w cieniu, przy placykach zabaw, a przede wszystkim wiele ciekawych elementów np. ścieżki edukacyjne, zgadywanki, czy quizy.


Przyrodniczo ciekawa jest część poświęcona żyjątkom wodnym.

Nasze pociechy mimo całej egzotyki najbardziej i tak były zachwycone zwierzątkami gospodarskimi: krowami, pisklętami, gęsiami.



Nie brakuje także punktów gastronomicznych, jednak na zdrowe żarcie nie liczcie. Smażony ser i hranolkyi to tamtejszy przysmak i bomba kaloryczna…ale wychodzicie te kalorię. Nasz dyrektor wycieczki dzięki swojemu super zegarkowi powiedział nam, ze po samym zoo przeszliśmy 6 kilometrów. Do picia musowo kofola lub piwko dla tych co mogą…(pozdrawiamy kierowców).




Jeśli zostanie Wam chwila czasu polecam zamek w Ostrawie.
Nieduży i niepozorny, ale ciekawy. Z zewnątrz wcale zamku nie przypomina. Wokół zamku znajduje się obszerny park, idealny na spacerowanie. Zamek jest obecnie wykorzystywany również jako obiekt gastronomiczno-hotelarski, jednak kilka sal mieści muzeum - eksponaty średniowiec
znego oręża, elementy strojów, kilka lat temu dodano multimedialne prezentacje.
zdjęcie: zamek-zabreh.hotel.cz

Jednak pamiętajcie wszystko u naszych południowych sąsiadów czynne jest do 18-tej. Nie zdziwcie się jeśli po tej godzinie będzie ciężko też z kolacją...


Rynek w Ostrawie nie jest natomiast ciekawy, poza jedną może kamieniczką.




sobota, 17 września 2016

Zagraj w podchody z dziećmi...

Drużyna uciekających wraz z nadanymi sobie ksywkami:-)
Jest taki ładny i spokojny zakątek nad jeziorem Dzierżno - ośrodek Żeglarski MAYTUR, ul. nad kanałem 5, Pyskowice. Poza tym, iż można tam wypożyczyć żaglówkę (jeśli ktoś z was ma patent) to i na terenie samego ośrodka jest bardzo miło i przyjaźnie dzieciom.

Wypielęgnowana zieleń oferuje mnóstwo miejsca na leżenie na kocyku, są też leżaczki, stoliczki, a z bujanej huśtawko-ławki rozpościera się świetny widok na mostek i jezioro.

Wykorzystane rebusy z Mc Donaldsa, ale też możecie zrobić własne.
Duża altanka z mnóstwem zabawek dla dzieci, plac zabaw i świetlica pod namiotem z piłkarzykami i ping-pongiem zajęła na długo nasze pociechy (a może nawet bardziej rodziców;).

Ponieważ w dniu naszej wizyty nie było prawie w ogóle wiatru i z żeglowania nici, postanowiliśmy odświeżyć rozrywki z dawnych lat.

Pamiętacie z dzieciństwa grę w podchody? Tak wiem, że teraz dzieciaki grają w inne gry terenowe: Pokemon Go itp., ale nasza wersja podchodów zapewni rozrywkę i zaangażuje wszystkich członków rodziny, bez względu na wiek, a przy tym to naprawdę tania i fajna forma rozrywki.

W naszej grze brały udział 3 rodzinki. Należy podzielić się na 2 grupy: uciekającą i ścigającą. Najlepiej, aby w każdej było po trochu dorosłych i dzieci.

Grupa uciekająca wymyśla zadania, a grupa ścigająca ma natomiast je wykonać i do tego znaleźć uciekinierów.

Zadania spisaliśmy na 10 małych kartkach, oznaczonych numerami od 1-10, oto przykładowe:
BRAWO ścigający, znaleźli nas oczywiście dość szybko :-)

Czołowym i pierwszym jest zazwyczaj: "nazwij swoją grupę, wymyśl krótki hymn i zaśpiewaj dzwoniąc na numer……(kogoś z grupy uciekających)" - dzięki temu uciekający wiedzą też, w którym punkcie są ścigający…hehe

Kolejne zadanie to zazwyczaj zadanie typu:
"z dostępnych i załączonych w worku (np. taśma, butelka plastikowa, wata, szmatki, flamaster itp) materiałów wykonaj maskotkę drużyny i noś dumnie przez cały pościg"

Możesz puścić wodze fantazji. U nas najczęstsze zadanka to: "jednego z członków grupy owiń dokładnie papierem toaletowym z załączonej rolki i do mety musi iść tak udekorowany jak mumia"

Zasłużyliśmy sobie na te pyszne kiełbaski…mniam
Dalej: "na załączonej kartce narysuj wszystkich uczestników grupy i nadaj im ksywki"

Możesz także sprawdzić wiedzę lub intelekt ścigających poprzez zostawienie jakiegoś rebusu czy zagadki do rozwiązania.

Inne zadanka: "w załączonym pojemniku przynieś nam 2 złapane i żywe robaki" (na mecie były wypuszczone), albo: "wszyscy uczestnicy grupy muszą wykonać jakąś figurę akrobatyczną. Wykonaj zdjęcie i wyślij MMS na numer….." , lub bliskie naturze: "wykonaj wianek i jeden z uczestników musi go dumnie nosić na głowie do mety"

A tu buszowały maluchy.
Oczywiście uciekająca grupa wychodzi ok. 30 minut wcześniej. Najlepiej gdy trasę ucieczki obmyślimy wcześniej, ale nie zawsze się da (czasem gramy w nieznanym nam terenie, jak my teraz). Uciekająca grupa zostawia strzałki wykonane z czego się tylko da, byleby były widoczne. Trzeba też pomyśleć, że na drodze strzałki mogą być zniszczone przez np. pojazdy, stąd najlepiej mieć kawałek kredy, lub robić je w bezpiecznym miejscu i co kilka metrów. Zawsze na rozstaju dróg i przy zakrętach musimy wykonać strzałkę, w którą dróżkę uciekinierzy poszli. Jeśli decydujemy się zostawić zadanie to na ziemi rysujemy znak koperty, żeby ścigający wiedzieli, że w promieniu 1 metra mają szukać zadania. Jak ukrywać zadania? Najlepiej dać je w miejsce troszkę widoczne, ale nie na pierwszy rzut oka (by ewentualnie inni przechodnie nie wyciągnęli). My najczęściej woreczki wieszaliśmy na gałązkach, wkładali w trawę czy pod jakiś kamień, czy zagłębienie.

Zadaniem ścigających, jak pisałam, jest znalezienie trasy, wszystkich zadań oraz
wykonanie ich. Jeśli na końcu znajdą uciekających w wyznaczonym czasie (np. 2 godzin) wygrywają!!!

U nas zazwyczaj wygrani dostawali lody lub (ci powyżej 18 lat) piwko…ale tu nie chodzi o wygraną lecz o zabawę, a ta jest przednia.

Całe zamieszanie zakończyliśmy ogniskiem z kiełbaskami i pieczonymi ziemniakami, a gdy mój mąż wyciągnie gitarę, robi się naprawdę przyjemnie i wesoło, w ruch idzie cały repertuar ogniskowy i nie tylko :)
Zdjęcie jednej z żaglówek w akcji pochodzi z serwisu Lento Pyskowice, bo nam nie udało się wprawić żagli w ruch z powodu braku wiatru, choć nasz bosman był zwarty i gotowy. Może następnym razem Jacku :-)