Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 31 lipca 2016

JAK SIĘ STĄD WYDOSTAĆ? ZNAJDŹ ROZWIĄZANIE i POBAW SIĘ w detektywa

Nasza zakręcona rodzinka przepada za grami typu escape, bardzo często tata gra ze średniaczkiem w takie właśnie gry na komputerze. Kształtują spostrzegawczość, uczą jak sobie radzić, powiązać fakty, stworzyć coś z niczego, znaleźć rozwiązanie, ćwiczą cierpliwość i kreatywność, jedyną ich wadą jest fakt, że niszczą oczy jako gry komputerowe. Ale obecnie gry takie odtworzono w realu!

Escape the room, open the door, let me out….itp. zalewają rynek (zwłaszcza ofert na groupon itp). Powstały już niemal w każdym większym mieście, a obecnie ich twórcy prześcigają się w pomysłowości na stworzenie najbardziej zaskakujących pokoi tematycznych.

Jeśli zastanawiacie się czy może to być fajny rodzaj rozrywki rodzinnej, to proszę więcej się nie namyślać tylko rezerwować!. Koszt to zazwyczaj ok. 100 zł za pokój, ale biorąc pod uwagę, że może tam wejść 4-6 osób koszt nie wydaje się być nadmierny. Na początek polecam jakieś łatwiejsze pokoje.

przyda się mała pomoc naszemu detektywowi
Pierwszy raz taki pokój odwiedziliśmy kilka lat temu w Warszawie "Let me out". Pokój o wystroju mieszkania naszych babć krył wiele tajemnic. Nasza ciekawska rodzinka i przyjaciele mogli nareszcie dać upust swojej ciekawości i wścibskości i zaglądać dosłownie wszędzie. Kartki,  klocki czy inne przedmioty ze wskazówkami kryły się w przeróżnych rzeczach: książkach, meblach, wazonach itp. Po ich zebraniu utworzyliśmy kilka kodów do różnych kłódek otwierających bądź szufladę, bądź walizkę bądź kuferek itp. W każdej z tych skrytek znaleźliśmy klucz lub rozwiązanie innej zagadki. Finalnie celem było zdobycie kodu do sejfu, który krył klucz z pokoju. Na całość zadania mieliśmy godzinę. Za pierwszym razem się udało choć w ostatniej minucie…


Dominik detektyw szuka rozwiązania zagadek...

Potem było jeszcze 4 inne pokoje: pokój Dextera (kto oglądał ten serial wie o co chodzi), pokój - prosektorium, pokój sherlocka oraz nuclear strike (o tym więcej poniżej).

Gra pomaga w integracji rodzinnej, bo bez współpracy nie ma szans na powodzenie misji…trzyma w napięciu i nie pozostawia czasu na marudzenie, wciąga nawet nastolatki, a może zwłaszcza je :-)

Twórcy kombinują jak urozmaicić pokoje. W Gliwicach na ul. Zwycięstwa zrobiono pokój kopalnię, w którym szukamy po ciemku wyłącznie z latarkami na kaskach. W tym samym budynku jest także nuclear strike…pokój zagadek połączony z grą strategiczną - świetne dla grupy conajmniej 6 osobowej w wieku 10 plus, bo poza szukaniem kluczy musimy rozbroić bombę oraz uzbrajać rakiety by na bieżąco odpychać nuklearne ataki wrogów i odpowiadać atakiem….trzyma w napięciu.

Dla najmłodszych polecam pokój statek pirata w Katowicach, według pociech szwagierki - najfajniejszy pokój dla dzieci od 4-10 lat. utrzymany w klimacie piratów z Karaibów.

Jeśli zapytacie organizatorów od jakiego wieku mogą uczestniczyć w tym dzieci będzie ciężko o jednoznaczną odpowiedź, niektórzy powiedzą, że od 15 lat, inni ze nie ma znaczenia. Według mnie dzieci już po 4 roku życia wiedzą o co chodzi, a po 6 mogą brać czynny udział w zabawie. Może bez waszej pomocy nie wykonają wielu zadań, ale będą miały dobrą zabawę. Także śmiało zabierzcie pociechy ze sobą. Niech ta gra zintegruje rodzinne więzy i sprawdzi jak radzicie sobie w sytuacji zagrożenia uwięzieniem w pokoju na zawsze…:-))



Stacyjkowo istnieje naprawdę….czyli RUDY RACIBORSKIE

Zapewne jedną z ulubionych bajek Twojej pociechy był "Tomek i przyjaciele" czy "Stacyjkowo" itp. z pociągami w roli głównej, a jeśli nie, to przynajmniej musowo miało kolejkę elektryczną.
W Rudach Raciborskich można udać się w podróż małą, wąskotorową kolejką przypominającą te z w/w bajek.
Do wyboru jest trasa dłuższa i krótsza trasa (około 1,5 h i 45 min) oraz pociąg spalinowy lub parowy. Bilety rodzinne w dość dobrej cenie, z indywidualnymi ciut gorzej, ale taka atrakcja często się nie zdarza.
Historia rudnickiej kolejki sięga 1899r. gdy budowano nitkę Gliwice-Nieborowice, która finalnie miała połączyć Gliwice z Raciborzem, cała trasa liczyła 51 km. Lata świetności tej kolejki przypadała na lata 50 XIX wieku, w którym  rocznie korzystało z niej  nawet do 2 milionów ludzi. Kolej kursowała do 1991r. po czym przeszła w stan spoczynku. Obecnie ze starej trasy czynny jest odcinek jedynie 6 km wiodący z Paproci przez Rudy do Stanicy.

czekając na odjazd ciuchci zwiedzaliśmy stację i jej eksponaty
Ponieważ pociągi odjeżdżają co godzinę (lub na dłuższej trasie co 2 h) znajdziecie trochę czasu by pozwiedzać stację, pojeździć drezyną (świetna zabawa!) czy skosztować dworcowych przysmaków. Warto także odwiedzić "garażowe" wystawy po drugiej stronie torowiska w opuszczonych budynkach ZTK. Pasjonaci wystawiają tam eksponaty militarne i motoryzacyjne, za niewielką, dowolną opłatą.

wagony kawiarniane...
Wagony kolejki są otwarte z boków zatem wiatr we włosach itp. doznania w czasie jazdy są możliwe. Trasa jest bardzo malownicza, wiedzie przez las, most itp. Po jej zakończeniu maszynista musi przepiąć lokomotywę, aby kolejka mogła wrócić. Wówczas mamy 15-20 minutowy postój, podczas którego można wyskoczyć na piwko czy colę do pobliskiego okrąglaczka, a dzieciaki mogą wejść do lokomotywy i zrobić sobie zdjęcie przy sterowni.

Po powrocie z przejażdżki koniecznie zajrzyjcie do Stacyjkowa. Podczas gdy rodzice odstoją swoje w kolejce po kawę czy grillowe przysmaki, dzieciaki mogą pobrykać w bezpiecznym parku linowym z tyrolką.

posiłek w Stacyjkowie
Uwieńczeniem tego pięknego dnia może być spacer po cysterskim parku krajobrazowym przy klasztorze. Park jest ogromny, podobno przystosowany do potrzeb rowerzystów (alejki rowerowe przez las). My jednak zwiedzaliśmy go pieszo, a po drodze do zespołu parkowego polecam zjeść pyszn
e lody, nie pamiętam nazwy lodziarni, ale poznacie ją po ogromnej kolejce, ciągnącej się aż na zewnątrz. Lody jak za dawnych dobrych czasów, naturalne na śmietanie…mniam:-)

źródło:polskaniezwykla.pl
Klasztor  także można zwiedzić, zwłaszcza w czasie mszy, które wciąż się tam odbywają.

Sam park jest ogromny i pełen ciekawych okazów roślinnych oraz wiewiórek….
Największego z drzew nie objęliśmy całą naszą czwórką….(Staś jeszcze nie mógł pomóc mając 4 miesiące).

czwartek, 28 lipca 2016

Najtrudniejsza wycieczka ever…….PYSKOWICE :-)

Znajoma ostatnio rzuciła mi wyzwanie. Powiedziała: "Tak ładnie potrafisz zaplanować ciekawe wycieczki, znaleźć atrakcje niemal wszędzie, ciekawe co byś zaproponowała do zwiedzania we własnym mieście, hm?" A musicie wiedzieć, że moje miasto - Pyskowice zostało wybudowane jako sypialnia i zaplecze mieszkaniowe dla Gliwic, w tym mieście nie ma totalnie nic ważnego, kina,  centrum handlowego, sądów itp. Jest to małe miasteczko zabudowane na planach kwadratów niemal szeregiem identycznych bloków, a na obrzeżach powstało niedawno osiedle domków jednorodzinnych…..NUDA w czystej postaci.
No więc JA nie lubię się poddawać bez walki, ale poprosiłam o jeden dzień na zastanowienie. Myślałam i myślałam, aż stwierdziłam, że wskoczę do auta i przejadę całe Pyskowice wzdłuż i wszerz (zapewniam, że długo to nie zajmie) to może na coś wpadnę…i wiecie co? Wpadłam, a poniżej podam Wam plan wycieczki we własnym mieście…

Dobre śniadanie serwuje piekarnia S. Szmidt na rogu ulic Wojska Polskiego i Szopena, menu śniadaniowe w trzech smakach: na słodko, na słono lub zdrowa żywność, do tego kawa oraz świeżo wyciskany sok i już mamy energię na pół dnia w dobrej cenie.

zdjęcie pobrano: www.polskaniezwykla.pl
Pierwszy przystanek naszej wycieczki to mały geopunkt przy liceum ogólnokształcącym. Może niewiele, ale dzieciaki zawsze ucieszy odtworzona w rzeczywistych rozmiarach replika mamuta i prahistorycznego nosorożca włochatego. Tablica informacyjna pozwoli nam dowiedzieć się skąd tutaj znalazł się taki osobliwy "pomnik". Otóż podczas kopania w znajdującej się tu niedawno kopalni piasku odkopano kości niewiadomego pochodzenia, po ich złożeniu okazały się szkieletem mamuta i nosorożca, wymarłych ponad 2 miliony lat temu. Szkielet ten można oglądać w muzeum w Zamku Piastowskim w Gliwicach.

zdjęcia ze stronki skansenu
Kolejny punkt to skansen starych parowych lokomotyw w starej części miasta - ul. Piaskowa. Wejście ciężko namierzyć, gdyż znajduje się pomiędzy dwoma tunelami. Skansen powstał w 1998r. z inicjatywy towarzystwa ochrony zabytków kolei, liczy 26 lokomotyw parowych i 11 spalinowych oraz ponad 20 wagonów osobowych i towarowych. Na niektóre obiekty można wchodzić, chociaż - nad czym ubolewam skansen ostatnio jest trochę zaniedbany. Nie koszona trawa, niszczejące pociągi….hmmm….chyba organizatorzy stracili zapał….nadal jest jednak na co popatrzeć na czele z lokomotywą posadowioną na bocznym torze przed skansenem przy przejedzie kolejowym, do której można wchodzić.

Myślę, że nadszedł już czas na obiadek :-) Z czystym sumieniem polecić mogę jedną z najlepszych restauracji w okręgu "UMAMI PIĄTY SMAK". Przyjaciółka śledząca fora restauratorów doniosła mi uprzejmie, że ta restauracja zajmuje jedno z czołowych miejsc w naszym województwie. Sama restauracja jest bardzo elegancka i urządzona z dobrym smakiem. Oferuje kącik dla dzieci oraz ogromny taras połączony z przecudnie urządzonym, klimatycznym ogrodem. Menu zaskoczy każdego miksem smaków i niecodziennymi połączeniami potraw, choć ceny są adekwatne do elegancji lokalu, to raz na jakiś czas można się szarpnąć ;-)

źródło: silesiasmakuje.pl
Kolejny punkt wycieczki będzie wiązał się z aktywnością i sportem.  Udajemy się bowiem nad jeziorko Dzierżno, gdzie jeszcze w granicach Pyskowic - dzielnicy Dzierżno - znajduje się hotelik z restauracją "Łabędź" (możecie go znać z programu Magdy Gessler). Na jej terenie znajduje się niewielki basen o głębokości 1,2 m oraz brodzik. Po kąpieli można popływać na rowerkach wodnych po jeziorze. 


Sprzęt wodny udostępnia również znajdujący się kilkanaście metrów dalej hotel "Energetyk". Oferuje on dodatkowo dla dzieci bardzo ładny i efektowny plac zabaw, którego głównym punktem jest ogromny drewniany statek, do którego dzieciaki mogą wchodzić i w jego wnętrzu przechodzić mosteczkami, zjeżdżać ślizgami itp. oraz wspinać się po drabinkach.
źródło: www.gorskienoclegi.p


Myślę, że tak zaplanowany dzień dostarczy miłych wrażeń, jeśli dodatkowo macie w zanadrzu rowery - to jest to idealny plan na wycieczkę rowerową, bowiem wszystkie punkty znajdują się w odległości maks. 4 km od siebie.

I co, da się spędzić ciekawie dzień w naszych zapyziałych Pyskowicach? Pozdrawiam






środa, 27 lipca 2016

Jaskinia Głęboka i Zborów Góra - to Jura!

Jurę Krakowsko-Częstochowską każdy z nas zna, jeśli wspomnę o Ogrodzieńcu, Bobolicach czy Mirowie nikogo nie zaskoczę, ale choć teren ten obfituje w zamki i skałki wapienne warto pooglądać też jaskinie. Obecnie  do zwiedzania z przewodnikiem udostępnionych jest tylko kilka z nich: głównie Wierzchów, Ojców i Jerzmanowice, zatem od nas dość daleko. Jednak blisko, bo zaledwie kilka kilometrów za Zawierciem, koło Kroczyc możemy za uprzednim telefonicznym zarezerwowaniem, wybrać się na wycieczkę do Jaskini Głębokiej w Podlesicach.


W jaskini panuje temperatura 7-12 st Celsjusza zatem zaleca się zabrać okrycia wierzchnie. Głowy chroni twarzowy zielony kask wręczany w czasie zbiórki pod kasami. Bilety w miarę tanie, 12 zł dorośli, 8 zł dzieci od lat 5. Wejścia przewidziane są o każdej pełnej godzinie od 9 do chyba 16. Parking jest bezpłatny. Jeśli jesteś wcześniej i musisz czekać na wejście możesz już w holu poczytać o historii jaskini, pooglądać znaleziska archeologiczne z tego terenu weksponowane w podświetlonych gablotkach oraz w podłodze za szkłem, w tym imponujące kości mamuta i tura, albo wypić kawę.
Przewodnik zabiera nas do jaskini o pełnej godzinie. Spod holu przy kasach idziemy drogą przez las do jaskini - jakieś 650 m.


 Jaskinia ma ok 190 m długości, zatem może niewiele, ale warto zobaczyć ją ze względu na ciekawe formy skalne, zejście 5 pięter w dół po oświetlonych schodach oraz przemiłych przewodników, prowadzących grupę z humorem. W jaskini panuje duża wilgoć, na pocieszenie powiem, że kapiąca na głowę kropla wody podobno dodaje mądrości :-)….a kapiąca na kark - ciężkiej pracy…
Przewodnik ciekawie opowiada, a w centrum jaskini czeka was mała niespodzianka gdy zabraknie prądu.


stalaktyty i stalagmity w jaskini
Po jaskini poczuliśmy głód przygód i nie tylko …….;-)
 Ten drugi głód polecam zaspokoić w Gościńcu Jurajskim, jakieś 1200 m za Jaskinią - obok hotelu Ostaniec. Pyszne domowe obiady w bdb cenie, zestaw dnia z 2 daniami kupisz już za 17 zł.

Posileni mieliśmy siłę zdobyć Górę Zborów. Najbardziej widokowe wejście prowadzi szlakiem obok jaskini, ale na górę można wejść kilkoma drogami. My wybraliśmy dość ekstremalne, skrótem przez las, ale nie polecam z małymi dziećmi, lepiej iść tym znanym przy jaskini.

Staś "na górze"
Góra Zborów będzie się podobać zwłaszcza pociechom z zacięciem do wspinaczki :-)
Ale i amatorzy mogą troszkę się powspinać na małe skałki. Pod górą można zrobić sobie rodzinny piknik lub poleżeć na trawie.
Nasza wesoła grupa trochę pomyliła szlaki przy zejściu stąd spacer przedłużył się o kilka kilometrów, ale za to znaleźliśmy przy poboczu drogi mnóstwo grzybów: kanie i maślaki. Będzie pyszna jajecznica…
widok przy wejściu do jaskini



 Do zobaczenia na szlaku :-)))






wtorek, 19 lipca 2016

Jedzie rodzina do KOSZĘCINA

Propozycja na weekend, a może nawet cały tydzień (my zabawiliśmy 6 dni): KOSZĘCIN - zielone zaplecze zatłoczonego Śląska.

Propozycja noclegu: koniecznie w moim ukochanym PRL-owskim ośrodku "Borowik". Ośrodek w samym środku lasu, kilka domków z wspólnym placem zabaw, boiskiem do gry w piłkę itp., świetlicą   i z prawdziwymi sobotnimi dyskotekami (disco polo live się chowa!). Standard jako taki za to pełen luz, wedle przysłowia wolnoć Tomku w swoim domku… Przy domku znajduje się weranda ze stołem i ławami oraz drewniana huśtawka. Byliśmy tam rok temu, gdy Staś miał 1,5 miesiąca i na owej huśtawce zasypiał najlepiej.
Można zabrać rowery - będzie frajda z jazdy po lesie. Zapomnieliście lub nie macie bagażnika na rowery? nic straconego na miejscu działa wypożyczalnia - jak to mój syn określił trupów… hihi, no nie jest tak żle, na przejażdżki po lesie wystarczy.
To co ucieszy każdego wczasowicza to nielimitowana możliwość grillowania przy domku.

Kilka kroków od ośrodka rosną pyszne jagody (koniec czerwca i początek lipca), które zrywaliśmy po drodze na spacer. W okolicy (300 m od ośrodka) znajduje się GOSIR Koszęcin, a na jego terenie wyremontowane - naprawdę warte polecenia kąpielisko. Duży basen w kształcie nerki z uroczym mosteczkiem łączącym 2 jego części z głębszym basenem dla pływających. Zadbano o szatnie, prysznice, czyste ubikacje, zatem jest ok. Jedyną wadą kąpieliska jest brak cienia, bowiem posadzone małe drzewka wokół niego jeszcze go nie dają.

Spacerując dalej napotykamy uroczy staw, pole namiotowe, leśne dróżki itp.

W pobliżu ośrodka, wychodząc na główną drogę znaleźć można przepiękny, zabytkowy drewniany kościółek, w którym nadal odbywają się msze. Warto się na taką wybrać, by zobaczyć wnętrze kościoła, a zwłaszcza poczuć niesamowity zapach drewna….

Kiedy dość będziemy mieli już tej agroturystyki zapraszam do "centrum" Koszęcina…
Pałac zespołu "Śląsk" jest godny uwagi, zwłaszcza z uwagi na otaczający go duży park w stylu angielskim. Pałac można zwiedzać wewnątrz wyłącznie w niedzielę i to o określonej godzinie (info na stronce). Przewodnik opowiada bardzo dużo o historii budowli, ale głównie o jej obecnych włodarzach - o zespole Śląsk. Czasem można trafić na moment próby zespołu Śląsk a to już robi wrażenie.

Park czynny jest w każdy dzień. Centralnym jego miejscem jest staw z tryskająca fontanną.  Rosnące w nim drzewa są pięknie opisane, zatem lekcję botaniki także można zaliczyć.

W sąsiedztwie zespołu pałacowo-parkowego znajduje się klimatyczna kawiarenka oraz coś co moim dzieciom spodobało się najbardziej - pomnik fortepian w wodzie…. wiadomo dlaczego.



Aby nasze pociechy nie zanudziły się nadmiarem kultury można zabrać je do niedawno otwartej sali zabaw Boogie Woogie na centralnej ulicy Powstańców Śląskich 9. Poza dzikimi harcami dla dzieci można tam napić się kawy, coś przekąsić lub skorzystać z bezpłatnego internetu. Fajną gratką dla milusińskich odróżniająca tą salę zabaw o wielu innych w jakich bywaliśmy jest znajdujący się z zaciemnionym zakątku sali elektroniczny parkiet zapalający się do rytmu tańca dzieci lub zadający łamigłówki do rozwiązania.

Kilka minut jazdy samochodem od Koszęcina w Lisowicach znajduje się nieduże ale bardzo charakterystyczne muzeum paleontologiczne! Super sprawa, bowiem na tych terenach odkryto pierwszy szkielet polskiego dinozaura, mało kto o tym wie? A trąbiono o tym w telewizji oraz w National Geographic! Powinniśmy być dumni z naszych archeologów, mamy oto czym się pochwalić, nowym, nieznanym dotąd gatunkiem dinozaura.




Zorientujcie się na wszelki wypadek na stronce o godzinach otwarcia muzeum, bowiem można trafić na niemiłą niespodziankę. Wokół muzeum znajduje się fajny plac zabaw, gdzie nasze pociechy ochoczo poczekały godzinkę do otwarcia (też nie sprawdziłam uprzednio).
Poza dinozaurami i historią pradziejów Ziemi zobaczyć można wystawę zrobioną z znalezisk  dostarczonych przez mieszkańców tych rejonów.

Jeśli nasze pociechy bardzo zatęsknią już za cywilizacją (hihi) 1 km od muzeum na skrzyżowaniu 2 głównych dróg znajduje się Mc Donald's i centrum handlowe…. ale może niekoniecznie, choć moje dzieciaki siłą perswazji wymusiły frytki.

Mój kochany mąż w tym owocnym zwiedzaniu nie brał niestety udziału, nawał obowiązków w pracy mu na to nie pozwolił, jednak odwiedził nas motorem w weekend i chętnie odpoczął od miejskiego zgiełku w samym środku lasu, wcinając karczek z grilla i bujając w obłokach…tzn. na huśtawce przy domku.

Oczywiście nasi przyjaciele również umilili nam czas wpadając licznie na jagody, kąpiel i grillowanie. Każdy z nich był zauroczony tym miejscem i postanowiliśmy powtórzyć Koszęcin w jakiś ładny weekend za rok. :-)))

poniedziałek, 18 lipca 2016

Biała Dama, złota kaczka i pies Toszek - czyli legendy Toszka

Kto z Was był na zamku w Toszku kilka lat temu i w ostatnim czasie ten ma porównanie jak bardzo zmieniło się zwiedzanie tego Zamku, a to wszystko dzięki fantastycznemu wykorzystaniu funduszy unijnych na uatrakcyjnienie tego zabytku.

Obecnie to naprawdę świetna gratka dla rodzin z dziećmi, bo to głównie dla nich uatrakcyjniono zamek. Niby nic takiego, ale mój syn był zachwycony.
zdjęcia ze stronki www.polskieszlaki.pl
 Już przy głównej bramie znajdujemy pierwszy z mówiących w kilu językach słupów. Owe słupy opowiadają legendę zamku - w wersji dla dzieci lub historię zamku - w wersji dla starszych. Mój syn był zachwycony odnajdując po kolei każdy z 5 słupów i mogąc samodzielnie włączyć i wysłuchać legendy, a jest opowiadana naprawdę ciekawie z bardzo dobrą narracją i efektami dźwiękowymi.

Na środku dziedzińca znajdujemy starą studnię wydającą co jakiś czas tajemnicze dźwięki. Wiąże się z nią nierozerwalnie legenda o złotej kaczce…której do dziś nie odnaleziono.

Każdy młody rycerz może poćwiczyć swoje rzemiosło na dziedzińcu dzięki zainstalowanej tam interaktywnej grze. Polega ona na tym, iż kolejno słupy zapalają się i rycerz musi trafić w zapalony słup - wówczas zdobywa punkt. Jeśli nie zdąży spotka go śmiech tłumów. Specjalny licznik pokazuje liczbę zgromadzonych punktów po każdej grze. Tak mała rzecz a bardzo cieszy…


Serdecznie zachęcam do zwiedzenia zamkowej wieży i podziemi po raz pierwszy od lat udostępnionych do zwiedzania i to interaktywnego! Wieżę zwiedza się z przewodnikiem, którym w tym miejscu jest młody, zapalony miłością do historii i zamku człowiek. Bilet jest w bardzo niskiej cenie, zatem bez obaw. Wieża zawiera ekspozycję strojów, oręża, zbroi i wiele innych. W chwili kiedy my gościliśmy na wieży prezentowana była wystawa miniaturowych wojsk polskich z różnych epok, naprawdę bardzo ciekawa. Na końcu przewodnik zaprasza nas do najniższej kondygnacji. Muzyka i stylizacja wejścia może wywołać gęsią skórkę, ale to tylko chwilka grozy. Bowiem główną atrakcją podziemi jest interaktywna wystawa ginących zawodów. Na kilku stanowiskach przebrane manekiny oraz odpowiednie narzędzia prezentują takie zawody jak bednarz, kołodziej itp. Interaktywna prezentacja pozwala na poznanie czym zajmowały się poszczególne osoby.
Na końcu zwiedzania przestroga dla niegrzecznych - lochy i scena mąk więźniów się tam znajdujących…brrr.

Do tego przewodnik zawsze przypomina nam o białej damie, która wedle legendy pojawia się w 1 dzień Wielkiej Nocy.


Na dziedzińcu działa prężnie zamkowa kawiarenka, gdzie na zewnątrz pod parasolkami czy wewnątrz pomieszczenia kawiarni można się schłodzić lodami, delektować kawką czy coś niewielkiego przekąsić.
Jeśli jednak chodzi o kulinaria to polecam cukiernię przy rynku "Grzybek"….palce lizać. Robią torty w każdym kształcie (np. koleżanka zamówiła tort w kształcie hamburgera z frytkami i taki był!)

Toszek posiada również bardzo klimatyczny, mały  ryneczek z piękną fontanną i ciekawym ratuszem. W pobliżu znajduje się nawiązująca do tradycji Toszka restauracja Złota Kaczka - choć nie mieliśmy okazji próbować ich wyrobów.

Małe miasteczko kryjące tak wiele historii i legend…warto się tutaj wybrać na wypoczynek i edukację oraz zabawę.

piątek, 15 lipca 2016

Chodu do CHUDOWA co się na zamku chowa?

Bardo blisko Gliwic znajdują się dobrze zachowane ruiny renesansowego zamku w Chudowie, wzniesionego przez szlachcica Jana Saszowskiego z Gierałtowic w latach 30 XVI w. Można tam dojechać starą drogą na Tychy lub autostradą A4. Z autostrady A4 jest na Chudów nawet bezpośredni zjazd, przed którym znajduje się tabliczka informująca o zabytkach (biało-brązowa).

Zamek jest cały czas odbudowywany przez Fundację Chudów od około 1996r. Efekty ich pracy widać co roku. Rok temu, kiedy byliśmy na zamku czynna do zwiedzania była wieża, z której rozciąga się piękny widok na okolicę oraz kilka sal z eksponatami.
Jednak nie samo muzeum tutaj działające jest główną przyczyną wypchanych po brzegi parkingów w okresie wakacyjnym, lecz znane w całym okręgu imprezy urządzane właśnie w wakacje w weekendy. W tym roku już kilka się odbyło. Ze stronki i oficjalnego fb fundacji podaję imprezy, które jeszcze nas czekają w tym roku:

24 lipca - Dawno, dawno temu... - spektakl Teatru Rozrywki Trójkąt, godz. 15:00
Plenerowy spektakl teatralny w formule średniowiecznych teatrów jarmarcznych. Widowisko dla dzieci i dorosłych.

 
13-14 sierpnia - Jarmark średniowiczny, godz. 12:00
 Bitwy, walki i turnieje pełnozbrojnych rycerzy i giermków. Zabawy plebejskie. Muzyka grana na dawnych instrumentach.

18 września - Historia czekolady, godz. 15:00 
Konkursy i zabawy z wykorzystaniem czekolady. Degustacja wyrobów czekoladowych.

Serdecznie polecam to miejsce. To co w nim lubię, to spory i niemal dziki obszar wokół zamku. Zawsze kiedy jedziemy do Chudowa zabieramy koc piknikowy, piłki, paletki i wszystko co wiąże się z "dziczeniem" na świeżym powietrzu bo na tak dużym otwartym terenie wszystkie chwyty dozwolone. Zatem najpierw kulturka - zwiedzanie, potem piknik-smacznie i szaleństwo na trawie, a jak się uda trafić na fajną imprezę to oczywiście bierzemy udział. 

W tym roku szykujemy się na 24 lipca na jarmarczne przedstawienia, może się zobaczymy?


Ps. zdjęcia pochodzą ze stronki Fundacji, ja niestety nie umiem odnaleźć naszych zdjęć sprzed roku …hmmm

środa, 13 lipca 2016

BUDAPESZT na weekend ?

Wprawdzie z Gliwic do Budapesztu jest około 5 h drogi, ale wyjeżdżając wcześnie w sobotę możemy dotrzeć tam przed południem, zarezerwować jeden nocleg i wyjechać późnym popołudniem w niedzielę, by już wieczór spędzić we własnym fotelu i odpocząć przed nowym tygodniem.

My wprawdzie zwiedziliśmy Budapeszt wracając znad Balatonu, ale myślę, że dla dobrych organizatorów zwiedzenie głównych zabytków tego miasta jest możliwe w dwa dni. Kwestia dobrego rozplanowania.
Baszta Rybacka
 Nasz plan był prosty: w pierwszy dzień prawa strona Dunaju, w drugi - lewa. Natomiast w piątek (bo przyjechaliśmy po południu w piątek) odbyło się zwiedzanie: "Budapeszt by night" :-) Nocne zwiedzanie zaczęło się od nieczynnego dla samochodów mostu…hmmm nazwy nie pamiętam, ale to 2 mosty przed łańcuchowym. To co nas urzekło to młodzi ludzie wchodzący na jego  przęsła niemal na samą górę, którzy siedzieli tam i popijali wino mając idealny widok na oświetloną stolicę. Było to możliwe dzięki bardzo sporej ich szerokości (przęseł).

wesele na statku
 Kiedy staliśmy na moście wynurzył się spod niego ogromny statek na pokładzie którego właśnie odbywało się przyjęcie weselne. Wiwatom nie było końca! Najlepszy widok zaczyna się, gdy mosty zostają oświetlone. Statki pływające po Dunaju najczęściej także były pięknie oświetlone, zresztą połowa z nich to pływające restauracje lub dyskoteki. W każdym razie Budapeszt nie śpi do rana, a życie tętni….
widok z baszty
Parlament

Nocleg proponujemy znaleźć wcześniej przez Internet np. na booking.com. Przyjaciółka znalazła świetną miejscówkę w samym środku miasta za bardzo rozsądne pieniądze (ok. 30 zł za noc od osoby) Okazało się ze "City Hostel" to w roku szkolnym akademik (hihi) ale jak na jedną noc daliśmy radę zaznaczając jednak, że koniecznie chcemy pokoje z łazienką.

Dzień pierwszy: Rozpoczęliśmy zwiedzanie od zabytkowej Hali Targowej znajdującej się zaledwie 600 m od hostelu. Można kupić tam wszelakie specyfiki węgierskie: od pikantnego salami, które moim zdaniem jest o niebo lepsze od tego w naszych sklepach, po pikantne pasty paprykowe, które mój syn zjada na raz…. a już dosłownie wszędzie wiszą ogromy suszonych papryczek na sznurkach. Oczywiście hitem jest bardzo wiele gotowych zestawów na prezenty. Na drugiej kondygnacji hali można co nieco przekąsić aczkolwiek najtaniej nie jest.
wagoniki wjeżdżające na zamkowe wzgórze
Katedra św. Stefana

Budapeszt by night
W ogóle mieliśmy wszyscy wrażenie, że dla Węgrów stołowanie się w restauracjach jest jeszcze swego rodzaju luksusem, a miejsca te są głównie domeną turystów i napływowych i to pod ich portfele są podporządkowane ceny w menu.

Kolejną atrakcją w naszym planie była Katedra św. Stefana. Naprawdę piękna budowla, trafiliśmy akurat na msze i mieliśmy okazję przekonać się o bardzo dobrej akustyce tego miejsca. Dodatkowo zwiedzać za niewielką opłatą udostępniono wieżę kościelną, z której rozpościera się piękny widok na stolicę.
kościół św. Mateusza

W sąsiedztwie katedry polecam zahaczyć o budynek Opery. Istnieje możliwość zwiedzania go w środku, jednak moim zdaniem niekoniecznie warte swojej ceny.

Oczywiście perłą w koronie jest budynek Parlamentu - przepiękny, monumentalny reprezentant Budapesztu. Najcudowniej widać go z drugiego brzegu i to w nocy, kiedy jest genialnie oświetlony. Akurat trafiliśmy na zmianę warty przy pomniku, ciekawe spostrzeżenia przyjaciół: węgierscy żołnierze maszerują inaczej niż nasi czy angielscy….

Drugi dzień: na pierwszy ogień zamek królewski. Można dotrzeć do niego dwiema trasami. Osobiście polecam wjazd pod górę tradycyjną kolejką linową. Sama kolejka jest zjawiskiem samym w sobie, oto przy jednej z najruchliwszych tras znajdujemy stację kolejki z oszklonymi wagonikami jak np. u nas w górach. W nocy cała trasa kolejki jest oświetlona co robi jeszcze większe wrażenie. Z dołu można także bezpłatnie wspiąć się schodkami. Natomiast dojeżdżając autem od góry znajdujemy łatwiejsze wejście, ale i bez dodatkowych atrakcji. Sam zamek - jak stwierdziliśmy - wygląda lepiej z daleka i na zdjęciach niż z bliska, zwłaszcza okna są dość zaniedbane. Z bliska widać jednak, iż sama bryła zamku jest dość typowa, a budynek to kilkupiętrowy prostokąt z  dość ciekawym zadaszeniem. Przyznam się bez bicia, że nie zwiedzaliśmy środka, szkoda nam było czasu. Jedno jest pewne - widoki z tego wzgórza są przecudowne, a zdjęcia bezcenne.

Kolejnymi punktami programu były: Baszta Rybacka i Kościół Św. Mateusza położone rzut beretem od zamku. Ww. kościół architekturą łudząco przypomina styl Sagrady Familii Gaudiego, choć zapewne stanowi jej namiastkę. Największe wrażenie robiła na mnie wspomniana baszta. Mury na szczycie wzgórza połączone schodkami i bajkowymi niemal wieżyczkami, a wszystko to wygląda jak nierealna budowla z piasku. Widok z baszty zapiera dech w piersiach.

Punktem końcowym uczyniliśmy historyczną Cytadelę, której pomnik wolności widoczny jest niemal z każdego miejsca stolicy.

Oczywiście Budapeszt oferuje znacznie więcej, my ograniczyliśmy się do czołowych zabytków. Dla mniej lubiących się męczyć proponujemy skorzystać z wszechobecnych tam busików z odkrytym dachem tzw. city tour, również w języku polskim. Jest to objazdowe zwiedzanie głównych zabytków Budapesztu. W cenie biletu przewodnik opowiada ich historię, z tego co wiedziałam również robią przystanki przy głównych atrakcjach jednak nie na długo, chyba tylko na zdjęcia.

Zmęczeni ale zadowoleni i pełni wrażeń wróciliśmy do domu, oczywiście poza kierowcą reszta padła w drodze….hihi.








niedziela, 10 lipca 2016

Jak wyciągnąć nastolatki z domu czyli GEOCACHING

Oto pomysł jaki ostatnio pochłonął naszą rodzinkę - GEOCACHING. Pobierz aplikację na telefon  lub zarejestruj się przez komputer i ruszaj na poszukiwanie skrytek w Polsce i na całym Świecie!

Na czym polega zabawa obrazuje krótki filmik  na stronce: https://www.geocaching.com/play.
A mówiąc krótko miliony ludzi na całym świecie zarejestrowało w dowolnych miejscach na Ziemi miliony skrytek, których dane geograficzne wpisano do systemu. Cały czas przybywa też nowych skrytek, bowiem kto raz spróbuje bawić się w poszukiwaczy często zechce także stworzyć zagadkę dla innych.

Po pobraniu aplikacji i rejestracji na stronce nazwy użytkownika zabierz rodzinkę na poszukiwania skrytek np. do własnego miasta. To świetny pretekst żeby wyciągnąć nastolatki z domu. Aplikacja jest na tyle wygodna, że działa w każdym miejscu, można zatem bawić się w poszukiwaczy np. na wycieczce rowerowej czy podczas drogi na lub z wakacyjnego wyjazdu czy na wyjeździe.

Natomiast na stronce geocaching Polska znajduje się interaktywna mapka pokazująca skrytki w naszym kraju.

Zabawa polega na tym, iż aplikacja podaje nam skrytki w najbliższym naszym otoczeniu, a naszym zadaniem jest je odnaleźć. Jest to zabawa zwłaszcza dla spostrzegawczych. Każdy opis skrytek zawiera podpowiedź np. nisko parapet. Wtedy trzeba szukać w okręgu wskazanego przez GPS miejsca na wysokości parapetów nisko (może to być np. pod gzymsem.) Czasem podpowiedź brzmi skrytka magnetyczna, wiadomo wówczas aby szukać skrytki na czymś metalowym. Wyższy stopień skomplikowania skrytki oznacza najczęściej, że aby ją znaleźć trzeba rozwiązać jakieś zadanie - i takie lubimy najbardziej. Czasem jest to zagadka, a czasem kilka łatwych obliczeń.


Po odnalezieniu skrytki wpisujemy się na listę odkrywców zawartą w środku, a do tego odznaczamy tą skrytkę jako odnalezioną przez nas jako użytkowników. Im więcej odnalezionych skrytek tym wyżej w rankingu odkrywców.

Obejrzyjcie filmik. Polecam lekturę: https://www.geocaching.pl/index.php

Czy to w mieście, czy na wyjeździe, a nawet w drodze na zakupy……poszukujemy skarbów z naszymi skarbami!




środa, 6 lipca 2016

Kolej na KOLEJKĘ …..

Ciekawym pomysłem, zwłaszcza dla miłośników zwierząt i natury jest weekend w prawdziwej agroturystyce na Ranchu Tamiza w Kolejce obok Zawadzkiego (woj. opolskie).

Maleńka miejscowość, dość blisko woj. śląskiego może pochwalić się prawdziwą perełką: ranczem z prawdziwego zdarzenia.

Nocleg kosztuje ok. 30 zł od osoby, pokoje zwykły standard z łazienką. Na miejscu można jednak wykupić posiłki - wszystkie 3 dziennie lub ile chcemy. Osobiście polecam: są pycha, jak u mamy!!! Jedną z głównych atrakcji byłe właśnie te smakowite posiłki. Zamiast porcji szwedzki stół, każdy najadł się do syta…mniam.

Można korzystać z prowadzonej na ranchu stadniny koni: dla zaawansowanych istnieje możliwość wycieczki konnej po lesie i okolicach, a dla laików - ujeżdżalnia z instruktorem. Do dyspozycji  naszych milusińskich jest kilka kucyków, które można zabrać również na wycieczkę po lesie.

Wszyscy mieszkańcy Rancha są bardzo przyjaźnie nastawieni do gości, zwłaszcza piesek, koty i króliczki, które można karmić.




 Tutaj zaznasz kojącej ciszy i spokoju, odpoczniesz od zgiełku miasta na łonie natury.

Dzieciaki bawiły się na placu zabaw, podczas gdy rodzice mogli spokojnie obok posiedzieć przy stole, wypić chłodne piwko i urządzić grilla (duże wiszące palenisko na wyposażeniu). Jest też dużo przestrzeni do gry w piłkę, badmintona, frisbee itp.

Można także zrobić ognisko z kiełbaskami, która to wersja bardziej przypadła mi do gustu.
 Można również przyjrzeć się pracy na roli, choć nasze pociechy koniecznie chciały samodzielnie spróbować :-)

Psinka okazała się być wiernym towarzyszem zabaw, a za kawałek kiełbasy podaje łapkę.

Mile widziane są tutaj zwierzęta własne, co jest rzadkością na wyjazdach.
 Trzeba jednak zabrać własne zabawki do piasku.







Najbliższy sklep znajduje się około 3,5 km od rancha, stąd lepiej zakupić coś wcześniej. Polecam zabrać ze sobą rowery - można zaplanować fantastyczną wycieczkę po uroczej okolicy i lasach.
Zaraz za gospodarstwem znajduje się staw - w którym podobno były rybki…….ale pechowo w tym roku zabrakło ich naszym zapalonym wędkarzom. W stawie znaleźli jedynie żaby. Na jego środku usypano urokliwą wysepkę zakochanych z altanką miłości….

Rankiem możemy oglądać konie i kuce na wolnym wybiegu.

Dobra sprawa dla osób mających ochotę ukoić swoje nerwy i stres. Polecam.

wtorek, 5 lipca 2016

RAJ dla rodzin z dziećmi w WILKOWICACH

Tym razem serdecznie zapraszam do Wilkowic - blisko Zbrosławic na ulicę Księżnoleśną 1.

Mieści się tam zarówno letni jak i zimowy RAJ dla rodzin z dziećmi.

Może z uwagi na porę roku zacznę od atrakcji na lato. Kilka lat temu otwarto tutaj PARK PRZYGÓD I ATRAKCJI na świeżym powietrzu. Bilet wstępu kosztuje zaledwie kilka złotych (około 10). Ciut drożej wychodzi jeśli kupujemy dzieciakom także wstęp na park linowy, ale za to mają one nieograniczony wstęp na tą atrakcję, aż do znudzenia…jeśli to w ogóle możliwe.








W samym centrum parku posadowiono fontannę tryskająca w górę na kilka metrów dzięki czemu nawet w upalne dni odczuwa się tutaj przyjemny mikroklimat.
mini zoo: króliki, chomiki, szynszyle, ptactwo wszelakie - wszystko można karmić ...
Cały park porośnięty jest trawką idealną na rozłożenie koca piknikowego…
Część terenu jest zadrzewiona dając przyjemny cień. Na środku parku znajduje się także mały zbiornik wody, nad którym usypano sztuczną plażę piaszczystą. Tam nasze pociechy mogą dać upust wyobraźni i budować do woli zamki itp. Rodzice w tym czasie mogą nieco aktywnie spędzić czas grając np. w piłkę plażową na boisku.



W centralnym miejscu parku zainstalowano bezpieczny plac zabaw, nadający się nawet dla najmłodszych pociech, bowiem wiele atrakcji jest dmuchanych.
Nie tracąc pociech z oczu możemy stracić kilka kalorii na sąsiedniej siłowni na świeżym powietrzu.

Zaraz obok placu zabaw znajduje się bezpieczny park linowy, to znaczy w całości zabezpieczony siatką, z dość łatwymi przeszkodami gdzie już od 3 latek pociechy mogą biegać samodzielnie bez obaw kontuzji, a starsze dzieci mogą wybrać trudniejszą drogę.

Mój średni syn zazwyczaj bez końca obiega park linowy z małymi przerwami na jedzenie.

Kiedy już małolaty się wybiegają czas na ciekawe zoo, mieszczące się za akwenem wodnym. Niegdyś było to tylko kilka klatek za fontanną i zagroda baranów, owiec, kóz i tego typu zwierząt gospodarskich. Obecnie rozbudowano zoo i zaopatrzono w nowe, ciekawe zwierzęta, min. świnki wietnamskie, wielbłądy, emu, antylopy, kangury itp.

W samym centrum znajduje się obiekt gastronomiczny serwujący potrawy z grilla oraz coś na kształt kawiarni, może baru.  Zatem nawet jeśli nie przygotujecie kosza piknikowego - bez obaw, smacznie zjecie na miejscu grillowaną kukurydzę lub camembert :-) jeśli zwyczajne kiełbaski się już znudziły.



Ponieważ zapomniałam aparatu zdjęcia wstawiam ze stronki głównej atrakcji: http://www.parkwilkowice.pl/galeria

Zaraz obok parku znajduje się ogromna sala zabaw czynna cały rok. Dwa piętra zabawy i szaleństwa. Na pierwszym kilka automatów z grami, karuzelami, samochodzikami i cymbergaje, a na drugim mnóstwo labiryntów z przeszkodami, baseny z kulkami i strzelającymi armatkami pneumatycznymi oraz kawiarenka dla rodziców z pyszną kawką i ciachem.


Na terenie obiektu znajduje się restauracja "Pod Platanami" gdzie można zjeść bardzo wykwintne potrawy, ale i tradycyjny rosół. Ceny może niezbyt przystępne jak dla potencjalnej rodziny…ale jedzenie smaczne. Mąż stwierdził, że porcje są raczej małe….

Podobno znajduje się tutaj również ośrodek jeździecki, ale nie korzystaliśmy. Cały dzień jest pełen wrażeń, jest to jedno z miejsc, do których chętnie wracamy.