Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 18 lutego 2018

Rodzinne wakacje nad Balatonem

Kilka dni temu  przyjaciółka zauważyła, że nie opisałam na swoim blogu naszych wspólnych wakacji nad Balatonem z 2016 roku - i słusznie, bo istotnie zapomniałam, a warto polecić rodzinom z małymi dziećmi wypad nad Balaton: ciepły, płytki i nie tak foszasty jak nasz Bałtyk, a przy tym nawet tańszy.
water tower
Te wakacje były wyjątkowe, bo wybraliśmy się w trzy rodzinki. Wybór padł na Siofok, piękne wybrzeża i plaże - bo musicie wiedzieć, że nad Balatonem nie wszędzie plaże są piaszczyste, w większości są kamieniste - do tego ta miejscowość to świetna baza wypadowa i ładne miasto z bujnym życiem nocnym (z maluchami nie było dane nam sprawdzić).
Najem domków jest bardzo popularny i można znaleźć naprawdę dobre miejsce za rozsądną cenę, nawet bardzo blisko plaży.
Gdzieś jednak zawieruszyłam zdjęcia, zatem narazie wrzucę poglądowe z stronek o podróżach
, jak znajdę wymienię na swoje.
Oczywiście główną atrakcją jest sam Balaton, istotnie płytki i ciepły, choć piasek nie jest złocisty jak nad naszym Bałtykiem, a bardziej przypomina srebro z grafitem. Plaża miejska jest bezpłatna i zadbana, można też korzystać z plaż prywatnych hoteli z dodatkowymi atrakcjami, według mnie to jednak zbyteczne. Dzieciaki były zachwycone faktem, że mogą buszować w wodzie bez obaw o głębokość wody, bawić się na "wysepkach" piaskowych czy pobiegać po molo lub pobawić się na placach zabaw. Na plaży można też skorzystać z odpłatnych atrakcji, jak np. kajaki, rowerki wodne, czy np. bardzo fajny dmuchany plac zabaw na wodzie (chyba się to nazywało Bebo Aquapark).
Po takim wysiłku chętnie wcinały langosze dostępne tam naprawdę ze wszystkim (słodkie, słone, pikantne...)

Sam Siofok z atrakcji dodatkowych, np. na dni, w które pogoda nie jest plażowa zaproponować może zwiedzanie centrum z wieżą wodną (możliwy wjazd windą na samą górę do kawiarni), przepiękne fontanny z rybkami i miniaturą wieży wodnej, ciekawy kościół ewangelicki ze skrzydłami i oczywiście mnóstwo markowych sklepów na deptaku. Jest także tor wyścigów konnych i wiele pól do minigolfa, czy innych letnich atrakcji typowych dla miejscowości turystycznych - ale tego już wszędzie pełno (zorbing, kite, motorówki itp.)

to MY a to taras widokowy klasztoru w Tihany
Z wycieczek, jakie warto z tego miejsca polecić to zdecydowanie ponownie pojechałabym na półwysep Tihany - półwysep lawendy. Dojazd jest znacznie krótszy, gdy skorzystamy z kilkuminutowego promu. Sam półwysep jest naprawdę malutki, jednak jego klimat jest niepowtarzalny: stare domy, niektóre ze strzechą, uliczki na których jest mnóstwo straganów i straganików z lawendą i wszystkim co można z niej wykonać, winiarnie, restauracje i karczmy niemal półotwarte - jakbyśmy się przenieśli w czasie lub znajdowali się w jednym wielkim skansenie. Piękny jest klasztor benedyktyński umiejscowiony w najwyższym miejscu półwyspy, z którego tarasu rozciąga się przepiękny widok. Klasztor można zwiedzić również w środku, gdzie zaaranżowano muzeum. Koniecznie trzeba zobaczyć "centrum" z drewnianą platformą i wieżę widokową. Dzieciaki może zainteresować mała lokomotywa jaedżąca w sezonie po całym półwyspie.


Keszthely kusi przepięknym pałacem, który możemy zwiedzać rownież w środku, choć już same ogrody dostarczą nie lada wrażeń estetycznych. Powozownia, biblioteka i oranżeria warta grzechu.
zdjęcie z portalu turysta.pl
Jeśli macie trochę czasu i ochotę to dzieciaki pewnie zainteresuje muzeum lalek i zabawek lub marcepanu, czy wiele innych. Nam jednak szkoda było czasu, bowiem wieczory w tym miasteczku to istny festiwal wina. Główny deptak zamienia się w aleję winiarzy, cudnie wyglądali Ci wszyscy ludzie spacerujący  z kieliszkami wina w ręku (kieliszki wydawano na kaucję). Uliczni kuglarze, kramiki z rozmaitościami i muzykanci umilali nam zbyt szybko uciekający czas..


Jedną z rzeczy "must see" na naszej liście był wypad do podziemnych jaskini w Tapolce. To jedne z najpiękniejszych jaskiń na Węgrzech, niemal w 70 % położone pod wodą. Jaskinia znajduje się 15-20 metrów pod powierzchnią miasta. Największą frajdą podczas zwiedzania jaskinie jest pływanie łódkami po wodzie, która wydaje się być zielona, a w której można spotkać małe rybki. Oczywiście nie muszę mówić ze jest tam chłodno, trzeba coś ubrać, choć woda jest ciepła i ma około 20 stopni.
Muzeum urządzone na powierzchni jest także dość ciekawe, choć przewodnik mówi tylko w języku
węgierskim, wszędzie znajdują się opisy w języku angielskim.

zdjęcie z góry kąpieliska w Hevitz: welovehungary.hu
Samo miasteczko jest dość urokliwe, jednak chcieliśmy jeszcze zdążyć do słynnego uzdrowiska w Hevitz. Uzdrowisko nad nie zawiodło, nie tylko sam pomysł na jego urządzenie jest dość ciekawy (budynki na wodzie) ale i proponowanej formy wypoczynku. Ponieważ wody te (uwaga śmierdzące siarkowodorem) są bardzo głębokie - od 2 do 38 metrów i cieplutkie nawet do 36 stopni - goście uzdrowiska taplają się w uzdrawiających wodach w takich jakby dużych kółkach dmuchanych. Dla dzieci jest osobno brodzik i plac zabaw. Dostępne są liczne zabiegi spa i kąpiele błotne. Polecano nam także ogród z pozostałościami romańskich ruin, jednak było już zbyt późno.