Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 4 października 2016

"RAJ" w Chęcinach dla turystyki rodzinnej i nie tylko


Dziś niemal na świeżo relacja z wycieczki dwudniowej, jaką odbyliśmy w weekend 1-2 października 2016r. Pogoda była cudowna, 26 stopni i słoneczko całe dwa dni. Plan powstał już kilka tygodni wcześniej, bowiem wizytę w jaskini RAJ w Chęcinach należy rezerwować z wyprzedzeniem.
Zdjęcie z portalu: szerokiej drogi.pl

Prelekcja przed jaskinią
Droga zająć miała nam z Pyskowic jakieś 2,5 godzinki, ale zaczęło się od pecha - przyjaciele niemal od razu złapali gumę. Na szczęście sprawnie poszła wymiana koła i nadrobiliśmy straty w trasie. Bilety, nawet te zapłacone należy odebrać około 20-30 minut przed godziną wejścia grupy. Nasza planowo wejść miała o 10:15, a na miejscu byliśmy o …10:00. Z parkingu do jaskini idzie się przez piękny lasek jeszcze z 5 minut, zatem naprawdę zdążyliśmy na ostatnią chwilę. Oczywiście nie obyło się bez marudzenia Pani w kasie i pokazania nam, że tylko jej łaska sprawiła, że mogliśmy jednak wejść. Cała ta instytucja jako część Świętokrzyskiego Parku Narodowego jest instytucją państwową i wierzcie mi widać to na każdym kroku.
Klimatyczny rynek górny

O ile jaskinia była bardzo ciekawa, o tyle przewodnik zdecydowanie mniej. Ewidentnie nie zjadł w tym dniu śniadania, mówił bardzo cicho, a do tego wyprosił Stasia! Czemu? - Podobno cały czas mu przeszkadzał, a Staś po prostu wyciągał co chwilę rączkę i starał się dowiedzieć "cio to" i wymawiał to swoje słodkie "wow!" W każdym razie jaskinię zwiedzaliśmy na dwie raty, mamusie na drugą turę, dzięki czemu załapałyśmy się na zdecydowanie bardziej życiową przewodniczkę z zapasem dobrego humoru. Natomiast gburowaty Pan przewodnik niestety nawet bez Stasia nie był w stanie nawiązać kontaktu z grupą zwiedzających.
Zdjęcie z bliskim kuzynem...


W Centrum Neandertalczyka - audioprzewodnik
W jaskini obowiązuje całkowity zakaz robienia zdjęć, zatem zamieszczam jedynie jedną poglądową fotkę ze stronki jaskini. Jaskinia nie należy do największych, ma zaledwie 240 m trasy podziemnej, a zwiedzający przechodzą z tego około 150 metrów. Trasa wiedzie w kółko, a zwiedzanie trwa jakieś 30 minut. Jednak widoki warte są grzechu. To z czego jaskinia ta słynie to bogactwo stalaktytów, w jednym miejscu jest ich nawet ok. 260 na metr kwadratowy. Klasyczne stalagmity i stalagnaty, a także delikatne draperie, fantazyjne formy naciekowe przypominające np. baranka, szopkę betlejemską itp. a wszystko to w przepięknych beżowo-mlecznych barwach dzięki zawartości kalcytu dopełnia bajkowości tej jaskini. Trzeba jednak pamiętać o jakimś grubszym odzieniu, bo wewnątrz panuje temperatura 8 stopni Celsjusza i duża wilgotność. Ponieważ w czasie kopania korytarzy znaleziono tu bardzo wiele pozostałości po neandertalczykach w pobliżu można odwiedzić właśnie muzeum im poświęcone.
Tokarnia - widok z wiatraka


Zaraz przy jaskini bowiem otwarto niedawno tzw. Centrum Neandertalczyka. Jest to niewielkich rozmiarów hala podzielona na 5 etapów zwiedzania, gdzie możemy dowiedzieć się kim byli, jak żyli i dlaczego wymarli nasi kuzyni - Neandertalczycy. To co mnie osobiście zdziwiło, to fakt, iż był to lud bardzo inteligentny (już nie będę mówiła osobom pierwotnym że zachowują się jak neandertalczycy:-)
Państwo na włościach….
Jednak nie byli to nasi bezpośredni przodkowie, lecz boczna linia, która niestety zupełnie wymarła.  Stasiowi najbardziej zapadł w pamięć ogromny mamut, a mi z kolei pokazowy film o sposobach polowania na te wielkie zwierzęta.

Kolejnym punktem był obiadek. Z czystym sumieniem polecić moge Pizzerię u Dominika na ul. Strażackiej w Chęcinach. Smacznie, szybko i tanio, a do tego miła obsługa. Bardzo smaczne jest też ichniejsze regionalne piwko….

Więcej czasu zarezerwowaliśmy sobie na muzeum wsi kieleckiej w Tokarni. Dzieciaki od razu stwierdziły że nie chcą tam iść, nie będą się nudzić w jakiejś wsi…. Ostatecznie to one właśnie nie mogły przestać biegać od obiektu do obiektu i sprawdzać co jest w środku.
Aktorzy schodzący z planu

Tak niegdyś wyglądały apteki
Muzeum to nie przypomina większości nudnych skansenów, lecz jest wiernym odwzorowaniem wsi istniejących w tym rejonie jakieś 1-1,5 wieku temu. Chałupa medyka (sala ginekologiczna przypominała salę tortur…wrr). Apteka z wszelkimi miksturami w buteleczkach, polski sklep spożywczy, kościół, młyn, grabarz, fotograf, folwarki, zagrody, a także dworek - odwzorowywały wiernie plan historycznych już dziś wsi. Wiele z chałup zostało przeniesionych tutaj jako oryginalne z terenów Kielecczyzny. Mieliśmy szczęście zobaczyć jak kręci się film, bowiem właśnie skansen w Tokarni po raz kolejny uznano za świetne miejsce do planu filmowego.  Kręcono tu już min: "Chłopów" i "Papuszę".
Dzięki temu w ruch poszły także wszystkie stroje chłopskie i dworskie, powozy i inwentarz żywy, oj działo się!

"chłopi" w naszym wydaniu
Obszar skansenu jest naprawdę duży, podzielono go na kilka sektorów, ale można się nachodzić. Pamiętajcie o zabraniu przekąsek i picia, bo sklepiku tam nie ma. Restauracje dopiero przed wyjściem, ale za to okazałe.

Następnego dnia na pierwszy rzut poszedł zamek w Chęcinach. Jeszcze lepsze wrażenia niż zamek zrobiło podejście do zamku, malownicze i pełne rzeźb królów Polski i ważnych postaci historycznych. Polecam to delikatniejsze podejście, zamiast schodów, bowiem zdecydowanie dostarczą więcej walorów estetycznych.


Sam zamek z XIII/XIV w. bardzo ładnie odnowiono w roku 2014. Obecnie do zwiedzania udostępnione są 2 wieże, z których rozpościera się piękna panorama Gór Świętokrzyskich. Na dziedzińcu zamku również nie można się nudzić, można mierzyć różnorakie zbroje i hełmy rycerskie, zamknąć niegrzecznych uczestników wycieczki w dyby czy wiszące klatki, a także wykonać zdjęcia np. na królewskim koniu. Kolejno odwiedziliśmy  jeszcze skarbiec, mieszczący niezliczone bogactwa (w końcu każdy turysta wrzuca jakiś grosz…), a następnie studnię i  lochy z ich mieszkańcem - szkieletem.  Oczywiście można kupić przeróżne pamiątki tematyczne.

Z zamku zeszliśmy już schodami wiodącymi prosto na rynek. Musicie wiedzieć, iż rynek w Chęcinach jest również zabytkowy, podobnie jak charakterystyczna niska i wąska zabudowa wokół niego. Dzięki temu miejsce to jest dość klimatyczne. Na rynku górnym gorąco polecam Zajazd Zamkowy - pyszne i niedrogie obiady, przemiła obsługa.


Alicja studiuje tajniki budowy ludzkiego ciała
Kolejnym punktem wyprawy - na który dzieciaki czekały najbardziej było Centrum Leonarda Da Vinci w Chęcinach. Warto tam zajrzeć. Przygotowane na wzór kuzyna ze stolicy (Centrum Kopernika) jednak kilkukrotnie mniejsze centrum nauki i techniki zorganizowane jest głównie wokół myśli i wynalazków jego patrona. Dzięki czemu pozwala bliżej poznać geniusza, jak też własne ciało i jego możliwości. Moim zdaniem to dobrze, iż nie jest to taki kolos jak w stolicy, bowiem kolos strasznie męczy. Centrum zwiedzało się na luzie, nie ma takich kolejek, nie ma tłumów jak w W-wie.

Staś polubił klocki



Złudzenie?
Z najfajniejszych atrakcji wspomnę multimedialne doświadczenia pozwalające na poznanie możliwości swojego umysłu i pamięci, maszynę mierzącą pojemność płuc, poziom wody w organizmie, jak też prześwietlającą sieć żył w ciele i szkielet. W kolejnym dziale można sprawdzić swoje fizyczne możliwości - zmierzyć wysokość skoku, czas biegu, refleks, zwinność, wytrzymałość mięśni i wiele innych. Nie brakowało także przestrzennych zagadek logicznych. Najbardziej zapamiętam jednak "przejażdżkę" wózkiem inwalidzkim. Nie zdawałam sobie sprawy jak trudne to jest zadanie, a już totalnym wyzwaniem było podjechanie na pochylnię zaledwie 45 stopni. Zorganizowano bowiem tor uzmysławiający ludziom sprawnym jak trudno np. takim wózkiem przejechać przez niewielkie nierówności, ominąć przeszkodę, czy choćby otworzyć sobie drzwi. Zdecydowanie rozumiem teraz zasadność rezerwacji najbliższych miejsc parkingowych dla niepełnosprawnych. W centrum na piętrze znajduje się także bawialnia dla dzieci do lat 7, jeśli nie będą zainteresowane zwiedzaniem,  choć wątpię.
Hmmm czy ta piłka lewituje?


Wokół CLDV zorganizowano piękne ogrody doświadczeń. Kilka stanowisk z eksperymentami z zakresu optyki i zabawy dźwiękiem oraz siły tarcia (sanie przeciągane na linie), ogromne grające pianino do skakania, rurofon, peryskop i labirynt. Do tego wszystkiego dla najmłodszych zorganizowano fantastyczny plac zabaw, zwłaszcza do zabawy piaskiem małą fabrykę.

Czy Gosia sięgnie gwiazd?


Po drodze do centrum podziwiać można piękne ogrody na styl francuski w dominująca w tle bramą Jana III Sobieskiego, jak też pobliski pałacyk, w którym obecnie znajduje się centrum konferencyjne i hotel oraz restauracja.

Otoczenie CLDV jest również warte zatrzymania na chwilkę.
W cichych planach było jeszcze zwiedzanie Św. Katarzyny, jednak z CLDV wyszliśmy około 18:20 i robiło się już ciemno. Zatem na tym wycieczka się skończyła, ale już wiem, że w Góry Świętokrzyskie jeszcze wrócimy, tym razem w okolice Kurozwęk, Krzyżtoporu i Sandomierza.







7 komentarzy:

  1. Jak się pewnie Gosiu domyślasz najbardziej urzekły mnie meble ze starej apteki;)Superrr.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och w całym skansenie miałabyś na czym oko zawiesić ��

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. Och w całym skansenie miałabyś na czym oko zawiesić ��

      Usuń
  2. Jak się pewnie Gosiu domyślasz najbardziej urzekły mnie meble ze starej apteki;)Superrr.

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj Pani towarzyszka chyba mnie zachęciła 😁

    OdpowiedzUsuń
  4. Adriano, po odwiedzeniu Twojego profilu już wiem czemu :-) Piękne aranżacje!

    OdpowiedzUsuń