Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 11 października 2016

W zimne dni MUZEUM OGNIA rozgrzeje zmysły…poznawcze.

Tym razem wyprawa naszej rodzinki obrała nowy kierunek: Żory. Większość ludzi kojarzy  to miejsce z rekreacją pod tytułem TWIN PIGS - miasteczko westernowe. Jednak w chłodnym okresie roku, który niestety już czas przywitać bardziej przemawiało do nas coś cieplejszego: Muzeum Ognia.

Sama fasada budynku wykonana została w taki sposób, aby po zmroku dzięki właściwemu jej oświetleniu przypominała barwy ognia. Jest to doskonale widoczne zwłaszcza z trasy - wiślanki.
Muzeum jest dość przyjazne rodzinom, honoruje bowiem kartę dużej rodziny dając odczuwalne zniżki za bilet (30%) . Ceny biletów określam jako średnie, jednak bilet rodzinny 2 plus 2 wygląda całkiem dobrze.
Obiekt posiada także szatnię, zatem nie trzeba tułać się z wierzchnim odzieniem. Brak natomiast jakiegokolwiek punktu gastronomicznego, jednak muzeum zwiedza się jakieś 1,5 - 2 godziny, więc może uda się nie zgłodnieć, jakieś napoje można zakupić w kasie, a kawę w automacie.



Przy zakupie biletów otrzymamy "test wiedzy" - zestaw pytań, na które podczas zwiedzania należy poszukiwać odpowiedzi. Moim zdaniem świetny pomysł, bowiem zachęca to do przeczytania wszystkich opisów w celu wywiązania się z zadania, zwłaszcza, iż nie da się "ściągać", bowiem każda wydawana rodzinie karta zawiera inne pytania.

Zwiedzanie rozpoczyna salka kinowa, w której zobaczymy projekcję dość interesującego filmu pilotażowego, w którym swoją opowieść o Żorach snuje dziadek głównego "bohatera". Jest to też świetny pomysł na autopromocję miasteczka.

Kolejnym etapem jest kilka sal pod pierwszym poziomem, wszystkie zachowane w klimacie ciemności i ciepłych czerwono-żółtych barw.
Pierwsza z sal wystawowych opowiada historię oswojenia ognia przez człowieka pierwotnego oraz jak zmieniało się jego życie w miarę nowych zastosowań tego żywiołu. Można spróbowac wirtualnie wykrzesać iskry z krzesiwa i pirytu doprowadzając do rozpalenia ognia. Następnie poznajemy historię wykorzystania ognia w celach wojennych, przemysłowych i naukowych.

Kolejny etap zwiedzania uświadamia nam jak niebezpieczny potrafi być ogień jeśli wymknie się spod kontroli. Poznajemy najgłośniejsze pożary w historii, a także sposoby właściwego reagowania na różne rodzaje pożaru. To ostatnie możliwe jest dzięki multimedialnemu quizowi, w którym musimy wybrać sposób ugaszenia przedstawionego pożaru.

Aby przejść do następnej salki musimy pokonać "ścianę ognia" - a w zasadzie mgiełki wodnej, która odpowiednio podświetlona może imitować płomienie. Tą część moje dzieciaki zdecydowanie najbardziej polubiły.

W bocznej odnodze tej salki posadowiono konstrukcję zbiorników wodnych i kilku schematów biegnących od nich rur. Zadaniem śmiałków jest pootwieranie zaworów w taki sposób, aby doprowadzić wodę do źródła ognia i ugasić szalejący pożar. To było dość ciekawe choć niełatwe zadanko.

Kolejna salka wygląda jak laboratorium naukowe. Kilka stanowisk doświadczalnych pozwala nie tylko przekonać się, że temperatura aluminium czy stali wcale nie jest niższa od temperatury papieru czy np. drewna. a odczuwalna ręką różnica w temperaturze tych materiałów wynika wyłącznie z ich właściwości kumulacyjnych (pomiar pirometrem wykazuje iż każdy z nich ma temperaturę otoczenia).
Zaskakujące wyniki uzyskacie też w wyniku doświadczeń z profesorem Pożogą w zakresie badania temperatur zapalenia i samozapłonu różnych substancji. Można także wykonać sobie pamiątkowe zdjęcie "termiczne" i wysłać na maila. W tej sali poznamy również największe zdobycze i wynalazki osiągnięte dzięki spalaniu, lub też ugotujemy wodę w temperaturze pokojowej.
Przy wyjściu można posłuchać ognistych przebojów i sprawdzić poprawność rozwiązań - ale uwaga, jeśli się nie przyłożysz możesz rozgniewać Żorka….

Zbadaliśmy również ryneczek tego czczącego ogień miasteczka. W czasie pogody musi tu być bardzo przyjemnie - ładna fontanna, wiszące ławeczki oraz ciekawe leżaki wykonane z gumowej siatki zapewne umilą wypoczynek lub czytanie lektur.
Obiadek polecono nam zjeść we włoskiej restauracji na ryneczku. Zupa pomidorowa pierwsza klasa, oddaje smak soczystych pomidorów z nutką chilli. Cebulowa też niezła, pasty - obłęd, dało się wyczuć prawdziwie włoskie składniki, a pizza inna niż dotychczas przez nas pożarte, a trochę ich było.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz