W pierwszym dniu wybraliśmy się w stronę Koniakowa. Jeszcze w Istebnej - na jej obrzeżach - znajduje się Leśny Ośrodek Edukacji Ekologicznej. Nazwa sugeruje nudę, ale to nie prawda. Z chodnika do Ośrodka prowadzą długie schody, a jego otoczenie jest naprawdę ładnie urządzone. Na zewnątrz Ośrodka poznać można wszelkie gatunki roślin charakterystycznych dla tego rejonu, na ścieżce edukacyjnej są one bowiem ładnie opisane. Ciekawsza jest jednak fauna tego rejonu ukazana na wystawie Ośrodka na I piętrze. Wstęp jest bezpłatny (tak trzymać!) Wystawę stanowi tylko jedna sala, jednak - moim zdaniem - zawiera tyle ciekawych rzeczy, że spokojnie można tam spędzić godzinkę. Sala ma swój klimat jakbyśmy byli w środku lasu, przyciemniona i da się słyszeć szum drzew. Na wejściu wita nas gadające drzewo, można się sprawdzić także w logicznych zagadkach zrobionych z sosnowego drewna. Potem na tablicy magnetycznej rozwiązywaliśmy leśne domino dopasowując do siebie chronione gatunki zwierząt i roślin.
Pomysłowa jest także zagadka "poznaj dotykiem" co znajduje się w środku (oczywiście rzeczy związane z środowiskiem lasu), czy układanka 3 częściowa związana z danym gatunkiem drzew.
Dalej w podświetlanych szklanych kwadratach poznać można ciekawe gatunki roślin i mniejszych zwierzątek leśnych. Centralnym punktem wystawy jest makieta w rzeczywistych rozmiarach zwierząt leśnych oraz urządzona pod nią jama lisa, do której można wejść. Ciekawe jest także okno z leśnymi robakami widzianymi jakby przez mikroskop oraz przekrój przez mrowisko. Nasz 6 latek zapamiętał przez zabawę kilka gatunków, które później odnalazł w lesie :-)
Dalej pojechaliśmy do Centrum Pasterskiego w Koniakowie, naprawdę gorąco polecam. W Bacówce możecie kupić i skosztować wszelakich serków i oscypków oraz zobaczyć dawny piec, w którym wędzono oscypki.
tak właśnie powstaje oscypek:mleko,podpuszczka i tyle |
Ostatecznie zgłodnieliśmy i postanowiliśmy sprawdzić obiegowe opinie o najlepszej w tym rejonie restauracji - Karczma "Ochodzita" w Koniakowie spełniła nasze oczekiwania a ceny w stosunku do porcji nie są takie straszne.
Nie mogło zabraknąć w programie muzeum koronki. Choć jest ich w Koniakowie wiele, oryginalne poświęcone pamięci Marii Gwarek jest tylko jedno. Wprawdzie moi chłopcy myśleli tylko o tym, aby móc już wyjść, jednak nawet na nich zrobiła wrażenie koronka z nici chirurgicznej rozpoczęta przez M. Gwarek na zamówienie królowej Elżbiety i niestety nie dokończona z uwagi na śmierć wybitnej koronkarki.
mąż próbuje pracy w stodole góralskiej |
najwierniejszy widz i patron amfiteat |
oczywiście amfiteatr |
Chłopcy młócili len i wypasali owce i krowy, pomagali w uboju dzielić mięso. Taki dzień był na wsi beskidzkiej świętem, usprawiedliwiał nawet brak pójścia do szkoły, jednak nauczyciel musiał dostać swoją część. Każdy członek chłopskiej rodziny miał tylko 2 koszule - na co dzień i na święto (jak mało prania…Wow) a szafy nie potrzebowali, bo wszystko mieściło się w skrzyni drewnianej. Wszyscy mieszkali w jednej izbie, bo tylko jedną mogli ogrzewać piecem. Czasem niektóre gospodarstwa pod kuchnią budowały chlew, i choć smród był to i ciepło od świń. To i wiele innych rzeczy chętnie opowie przewodniczka za jedyne 5 zł. Muzeum organizuje także warsztaty, np. jak uzyskiwało się z lnu materiał. Zaraz obok chaty znajduje się stodoła i choć dach na "nowoczesny" reszta podobno oryginalna. Można poznać tam sprzęty, dzięki którym górale uprawiali ziemię.
leśna biblioteka |
W drodze powrotnej nie mogliśmy oczywiście nie wstąpić do Wisły. Byłam tam jakieś 5 lat temu i nie mogłam wyjść z zachwytu jak ładnie odnowiono park zdrojowy. Poza wystawą rzeźb wykonanych wedle legend i podać Śląska Cieszyńskiego (choć brakuje mi tu opisu) wszędzie znaleźć można małe drewniane domki na nóżce - leśna biblioteka. Fajny pomysł. Można wypożyczyć książkę lub wymienić. Ciekawy jest także plac zabaw z superową tyrolką.
Oczywiście o akustyce amfiteatru nie muszę pisać, chłopaki darli się do woli, a echo za nimi. Nie mogło zabraknąć także moczenia nóg w lodowatej Wiśle i słynnych pysznych jagodzianek w Delicji. Musieliśmy także sprawdzić w domu zdrojowym czy nikt nie zjadł jeszcze Małysza z czekolady, bo kilka lat temu wyglądał dość apetycznie…dziś już niekoniecznie, cóż każdy się starzeje hehe nawet czekolada.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz