Łączna liczba wyświetleń

środa, 31 stycznia 2018

Poznań wart poznania...

Pierwszy weekend ferii - plan -"Poznań" - wykonano.
Dzień przed wyjazdem sprawdziłam na różnych blogach (np. polecam osiemstop, dzieckowpodrozy i podrozehani) co warto zobaczyć rodzinnie w tym mieście gdy ma się do dyspozycji tylko weekend a i pogoda nie rozpieszcza.
Numerem jeden na mojej liście "mustsee" było zdecydowanie muzeum rogalowe Poznania. Udało się załapać wcześniej o 12 na trykanie koziołków, które nie zrobiły rzeczywiście mega wrażenia. Muzeum natomiast mnie nie rozczarowało. Wprawdzie zgromadzenie na jednej sali ponad 30 ludzi nie koniecznie mnie przekonywało, jednak jak pokazał dalszy ciąg pokazu w niczym nie przeszkadzało. Prowadzący mistrz cukiernik miał też mistrzowskie poczucie humoru, co zdecydowanie umiliło pobyt, a Dominik co chwila chichrał. Poznaliśmy też kilka cennych wyrazów z gwary poznańskiej z pyrą na czele.  Mistrz opowiadał o historii powstania rogali swiętomarcińskich, następnie dzieciaki pomagały wyrabiać ciasto, a później i zawijać rogale. W międzyczasie zostaliśmy poczęstowani tymi pysznościami, a krótki filmik opowiedział co nieco o historii tego miasta. Na koniec każdy pomagier otrzymał certyfikat czeladnika, dzięki któremu Dominik będzie mógł w domu upiec nam legalnie rogale...
Kolejnym punktem do zwiedzania był Ostrów Tumski, a na nim katedra i oczywiście Brama Poznania (ICHOT). Katedra - choć to w większości rekonstrukcja, aczkolwiek wierna - jest perełką architektoniczną, a z podziemnymi katakumbami, gdzie mieszczą się groby pierwszych królów i biskupów - nieocenionym źródłem historycznym.
Polecam zacząć jednak najpierw od ICHOT-u bowiem kupując bilet na zwiedzanie tego nowoczesnego i w pełni multimedialnego muzeum o historii miasta otrzymacie zestaw multimedialny: pilota i słuchawki - który opowie o wszystkim, co można zobaczyć w muzeum, a i poza nim - bowiem zestaw można zabrać na spacerek po całym Ostrowie. W pobliżu polecam zajrzeć także na sławny już mural "opowieść śródecka..." choć moim zdaniem lepiej prezentuje się na zdjęciach.  Na Śródce znajdziecie naprawdę mnóstwo knajpek, aczkolwiek ceny nie są przyjazne dla rodzin wielodzietnych.
Sobota minęła nam jak z bicza strzelił, czas na znalezienie miejsca noclegu i wieczorne granie w planszówki.
Niedziela. Po śniadanku ruszamy w teren. Dziś na pierwszy plan dzieciaki wybrały Blubry - poznańskie legendy w 6d. Blisko ryneczku mieści się to niecodzienne miejsce, w którym zmienia się wymiary. Za pomocą kapsuły czasu przenosimy się do dawnego Poznania i poznajemy jego legendarne dzieje, oczywiście w okularach trójwymiarowych. Przechodząc przez kolejne pomieszczenia labiryntu dowiadujemy się min. dlaczego koziołki na zegarze się trykają. Ciekawym pomysłem jest też pokój do góry nogami.
Czas na klimaty poznańskich kafejek i pyszną kawę oraz coś słodkiego, może rogalik?
Posileni ruszamy dalej. Może warto zgłębić wiedzę o bezpieczeństwie poruszania się samochodem skoro to nasz główny środek lokomocji? Oczywiście - jedziemy do Skoda Autolab. Bardzo polecam to miejsce, choć nie jest to imponujących rozmiarów hala, jednak ilość nagromadzonych tu informacji może powalić. Chłopcy zdecydowanie znajdą tu coś dla siebie. Ja byłam zachwycona symulatorem wypadku, zwłaszcza z uwagi na uzmysłowienie mi skutków takiego zdarzenia bez zapiętych pasów. Symulator dachowania też był niezły, podobnie jak hamowania na mokrej nawierzchni (tu totalnie bym oblała). Prezentacja różnych stref zgniotu, wagi zagłówka i poduszek powietrznych - nieoceniona. Możliwość sprawdzenia się w akcji reanimacyjnej dla mnie megaprzydatna, zwłaszcza na niedawny udział w wypadku. W planach było jeszcze muzeum zamek, ale pogoda się psuła, dlatego po obiedzie ruszyliśmy w drogę powrotną (zwłaszcza że ze 4 godziny trzeba temu poświęcić w naszym przypadku).
Zdecydowanie wrócimy tu w ciepłą porę roku nacieszyc się Maltą w Polsce i odwiedzić gród gnieźnieński. Jest także sporo innych atrakcji jak choćby największa w Polsce Palmiarnia oraz centrum naukowe, alt to już innym razem.
Tymczasem pierwsze kociambry za płoty.










czwartek, 18 stycznia 2018

spełnij marzenie o lataniu!

W nowym roku moi mężczyźni postanowili spełnić swoje marzenia o lataniu, stąd wylądowaliśmy w FLYSPOT Katowice, ul. Chorzowska 100.
Bardzo przyjemne miejsce. Podczas gdy chłopcy poszli na krótkie szkolenie, ja ze Stasiem korzystaliśmy ze styropianowych puf wypoczynkowych, po których Staś chętnie skakał... Można było także w barze zamówić jakieś napoje, kawę czy coś zjeść, nawet obiad. Znaleźć można i coś w rodzaju kącika dla oczekującej młodzieży z sprzętami w postaci: piłek, czymś w rodzaju "snowboardu" na sucho i lotek.
Tunel aerodynamiczny znajduje się w centralnej części sali, tak, że każdy może podziwiać swoich bliskich podczas ich lotów niemal z każdego miejsca. W przerwach między grupami amatorów pokazy akrobacji w tunelu serwują instruktorzy (akrobaci?)
Chłopcy dostali specjalne stroje, buty, kaski i gogle, a i tak każde otwarcie buzi w tunelu powodowało falowanie "fafli"...haha.
W sumie każdy z nich odbył dwa krótkie loty (po ok. 90 sek.), podczas których udało im się wzbić wysoko w górę z instruktorem.
Pamiątkowy filmik można wysłać do siebie na mila z komputera wmontowanego w filar tuż obok tunelu. Jest on zdecydowanie lepszy od amatorskiego, bowiem kamera filmująca jest umieszczona u góry tunelu, co daje znacznie lepszy efekt niż moje kręcenie komórką stojąc z boku.
Chłopcy wyszli bardzo zadowoleni, twierdząc, że zapamiętają to doświadczenie na całe życie.